HOME | DD

leuke-chan — [Dual mind]To nie mialo miejsca [NSFW]
Published: 2014-05-22 21:39:28 +0000 UTC; Views: 435; Favourites: 3; Downloads: 0
Redirect to original
Description     W pokoju panował mrok rozpraszany jedynie przez pojedynczą latarnię na zewnątrz. Zimne, sztuczne światło wpadało przez szczeliny rolet, wydobywało rozmazane kształty pojedynczych mebli - biurka, szafki, krzesła, łóżka - i byle jak rzuconych ubrań - eleganckiej koszuli, mundurowych spodni, spódnicy. Rozmywało się na rozgrzanej skórze, tworzyło jeszcze głębsze cienie w zagłębieniach rozrzuconej pościeli. Błyszczało w oczach przymglonych pożądaniem. W oczach, które nawet na chwilę do końca się nie zamykały, obserwowały uważnie wciąż nieufnie, chociaż to nie był przecież pierwszy raz.
    Ninoczka leżała na skołtunionej kołdrze, jej jasne włosy uwolnione z warkocza, spływały na poduszki i ramiona, pojedyncze kosmyki przykryły unoszącą się w pełnych oddechach pierś. Dłoń wplotła we włosy Bolta, który właśnie całował jej biodro niespiesznie. Czule można by rzec, a może tylko się z nią drażnił? 
    Patrzyła na niego spod wpół przymkniętych powiek. Która to już była ich wspólna spędzona w tajemnicy noc? Przestała liczyć po tych kilkunastu. O kilkanaście za dużo. To wszystko powinno się skończyć po tamtym przypadkowym spotkaniu, po tamtej chwili słabości. Powinna go wypędzić, gdy przyszedł ponownie, tym razem do jej pokoju. Nie powinna pozwalać mu się pieścić, całować, brać. Czemu więc, wciąż otwierała mu drzwi? Czemu pozwalała się dotykać tym gorącym dłoniom? Czemu pozwalała mu słyszeć własne jęki i westchnięcia i widzieć siebie w chwili, gdy była taka bezbronna, bo najbardziej szczera? Czemu pozwalała trwać temu przedziwnemu romansowi?
    Nie przyznałaby, nawet przed samą sobą, nawet w chwili takiej jak ta, że potrzebowała tego mężczyzny. Że był jedynym, który potrafiłby ją zrozumieć. Nie uwierzyłaby, gdyby ktoś powiedział, że przecież są do siebie tak bardzo podobni. Samotni w kokonach własnego autorytetu i władzy. Zniewoleni przez obrazy samych siebie, w których nie mogli sobie pozwolić na żadną słabość, bo jakakolwiek rysa oznaczałaby śmierć. Przyznanie się do tego oznaczałoby, że ma jakąś słabość. Nigdy też nie przyznałaby- szczególnie jemu - że w jego ramionach, czuła się po prostu bezpieczna. I oboje byli równie uparci, by zachować to wszystko dla siebie.
    Chwyciła jego twarz w dłonie i przyciągnęła do siebie. Jeszcze na nią spojrzał, z ledwo widocznym uśmiechem, czającym się w kącikach ust. Pocałował. Znowu niespiesznie, czule. W namiastce intymności prawie zamykając oczy. Zabrał jej przeciągłe westchnięcie, gdy po raz kolejny wbrew wszystkim "powinnam" oddała mu się, obejmując go udami, przyciągając jego ciało jeszcze bliżej swojego. Gdy pchnął, odchyliła do tyłu głowę, łapiąc zachłannie powietrze, przez bezwiednie na wpół uśmiechnięte usta, ale nie spuściła z niego spojrzenia.
    Tak bardzo wszystko było różne od ich pierwszego, takiego spotkania.
    

* * *


    To był dzień dokładnie, jak każdy inny. Nie wydarzyło się absolutnie nic, co by nią wstrząsnęło, w jakikolwiek sposób poruszyło, nagle odmieniło jej światopogląd. 
    Czemu więc siedziała na łóżku w ciemnym pokoju, wpatrując się mętnym, od wypitego w samotności alkoholu, wzrokiem w okno, gdzie majaczyły w bladym świetle zabudowania Bastionu. Włosy, zazwyczaj starannie okiełznane w warkoczu, były w nieładzie, pojedyncze kosmyki opadły na twarz. Biała koszula była rozpięta, ukazując zaokrąglenia piersi, spodnie walały się gdzieś w kącie, razem ze stanikiem. Rzecz, o którą tak bardzo dbała, wizerunek, teraz był jej zupełnie obojętny. Wszystko było obojętne. Świat mógłby płonąć, a jej by to nie obeszło. Prawie. Jeszcze kilka bezsensownych myśli i uczuć kryło się w zakamarkach umysłu, jak kosmate myszy.
    Chwyciła za butelkę, przechyliła, ale już nic nie zostało. Odrzuciła ją i nawet zdobyła się przy tym na gniewny grymas. Butelka roztrzaskała się o ścianę. Iryna popatrzyła na szklane skorupy obojętnie... prawie obojętnie. Tak niewiele brakowało, by wszystko - czymkolwiek to wszystko było - zapomnieć.
    Jednak było jedno miejsce, w którym mogła jeszcze otruć te kosmate myszy.
    Zebrała się - niestarannie i byle jak, nawet włosów nie zaplotła - i wymknęła. Ona, której nierzadko się szczerze obawiano, wymykała się z własnej kwatery. Gdyby ktokolwiek ja rozpoznał jej obraz legł by w gruzach. Ale kto niby miałby rozpoznać w tej pochylonej postaci, z włosami opadającymi na twarz, z kołnierzem bluzy podciągniętym na twarz, Ninoczkę, dumną i bezwzględną sukę Ligii. Tam gdzie się wybierała, też nikt nie będzie jej pytał o imię.

* * *

    To był dokładnie taki sam dzień, jak każdy inny. Nie zdarzyło się nic, co by nim naprawdę poruszyło. Co by sprawiło, że chciałby coś w życiu zmienić. Nic, przez co miałby się nad czymkolwiek zastanawiać. Dzień, jak każdy, gdy Jupiter piszczał z tyłu głowy o swoje jedzenie.
    Dlatego też Aleks siedział, jak zwykle, na łóżku, oparty o ścianę. W ręku trzymał butelkę, bez jakiejkolwiek etykiety, na jej dnie chlupotała resztka alkoholu. To było za mało, o wiele za mało, by zaspokoić wieczne pragnienie pasożyta w jego mózgu.
    To właśnie dlatego, gdy usłyszał krzyk Doga, pytającego czy ktoś jeszcze jest chętny na ruchanko w "Hibernacji", spokojnie dopił resztkę alkoholu, podrapał zwiniętą obok w kłębek Kroszkę i zaczął się powoli zbierać. Tak, by nie iść z Dogiem. Pytania reszty załogi, gdzie się wybiera, zignorował.
    Było niewiele dni, gdy poddawał się potrzebom ciała i Jupitera. Nienawidził świadomości, że coś innego ma nad nim władzę. Jednak musiał od czasu do czasu się zgiąć, bo gdyby tego nie zrobił, to by zwyczajnie się złamał. I chociaż nie przepadał za "Hibernacją", czuł się tam odsłonięty, bo nawet Jupiter nie potrafił wychwycić wszystkich potencjalnych zagrożeń i go na nie przygotować, to nie było zbytnio innej opcji. Nie, gdy chciało się zachować anonimowość.

* * *

    "Hibernacja" znajdowała się tam, gdzie sugerowała jej nazwa, w podziemiu, w miejscu dawnych sal, gdzie jeszcze nie tak dawno stały komory hibernacyjne, z których tak wielu wypłynęło kaszląc, słabych i zdezorientowanych jak kocięta. U niektórych wspomnienia te wciąż wywoływały zimne dreszcze. 
    Jednak "Hibernacja" nie mogła narzekać na brak zainteresowania. Jej ciasne, wybetonowane korytarze i niewielkie, puste salki zawsze były zapełnione anonimowym tłumem, który podrygiwał w rytm muzyki, szarpiącej nerwy wysokimi dźwiękami, które natychmiast wywoływały tępy ból głowy, przy której niemożliwe stawało się myślenie. Ale właśnie po to się tutaj przychodziło. Po pustkę otępienia racjonalnego umysłu i wyostrzenia zwierzęcych zmysłów. W psychodelicznym, fioletowym świetle stroboskopów, błyskającym zbyt krótko, zbyt szybko, postaci, kłębiące się dookoła, stawały się na wpół przerażające na wpół pociągające, jak Hel, bogini podziemi o dwóch twarzach.
    Gdy wchodziło się do "Hibernacji" oddawało się pod władzę, wychodzących z głębokich czeluści, dzikich instynktów i żądz. Anonimowość dawała możliwość poddania się im bez konsekwencji, bez skrępowania. Dlatego przez muzykę dało się słyszeć krzyki i jęki rozkoszy, bólu i spełnienia. Dźwięki, które wchodziły pod skórę i natychmiast spływały wraz krwią do podbrzusza, żądając by chwycić, dać się chwycić, najbliższe ciało, wbić się w nie i na powrót je uwolnić. Kto raz znalazł się w sidłach czaru "Hibernacji" nie potrafił się od niego uwolnić.
    Bolt przedzierał się przez tłum, jeszcze oszukując się, że potrafi nad sobą zapanować. Raczej z wrodzonego uporu niż prawdziwej potrzeby. W końcu po to tutaj przyszedł, by się poddać. Piszczenie Jupitera zmieniło się pomrukiwanie, ponaglające pomrukiwanie, któremu coraz ciężej było się opierać. Jednak Bolt, nie był jak Dog, nie był psem, który zje każdy ochłap, byleby był surowym mięsem. Dlatego próbował dostrzec w tym falującym, rozedrganym tłumie kogokolwiek, cokolwiek, co zwróciłoby jego uwagę.
    To Jupiter ją dostrzegł, bezbłędnie poza wolą Bolta, znajdując w tłumie i oznaczając jako przeciwnika, bo jako przeciwnik, na którego trzeba uważać, w jego świadomości figurowała ta kobieta, Ninoczka. Bolt w pierwszym rozbłysku nie rozpoznał, ale w drugim, gdy odrzuciła włosy, odchylając głowę i odsłaniając bezbronną szyję, zrozumiał z kim ma do czynienia. Czy się zdziwił? Odrobinę. Ale w końcu znalazł to, czego szukał. Ona, w tym miejscu, na pewno była warta uwagi. Jupiter też się z nim zgodził.
    Gdy wykonała kolejny, nie do końca wydawałoby się kontrolowany ruch, odwróciła się w jego stronę. Spojrzała prosto na niego spod wpółprzymkniętym powiek. Uśmiechnęła się, a może była to tylko gra świateł i tej szramy, i zniknęła w tłumie. Ruszył za nią, odgarniając ze swojej drogi ten nic nie wart motłoch. Zobaczył ją ponownie, gdy wchodziła do jednej z sal - jej dłoń prześlizgnęła się po ścianie i framudze zmysłowym gestem.
    Przez krótką chwilę nawet on był oślepiony, gdy nagle znalazł się w sali, do której nie docierało to psychodeliczne światło. Ale dźwięki - postękiwania i jęki - i zapachy - potu i spermy - były wyraźniejsze. To było już za wiele, teraz już on sam pragnął dać upust żądzy na kimkolwiek. Dlatego nie zaprotestował, gdy poczuł dłoń, która leniwym ruchem pogładziła go przedramieniu, zapraszająco. Odwrócił się i pomimo ciemności, wiedział z kim ma do czynienia - czuł zapach jej perfum. Objął ją w pasie, przyciągnął do siebie, pochylił się i zawahał w ostatniej chwili. 
    Stali wśród ciemności, dźwięków i zapachów nie wiadomo ilu par, z dziką muzyką w tle. Zaklęci w uroku intymnej bliskości ciał, oddzieleni murem nieufności umysłów. Żadne niezbyt skore by wykonać ten ostatni ruch, w obawie, że to może odkryć im o sobie zbyt wiele.
    - Zastanawiam się - powiedziała w końcu Ninoczka z ustami tuż przy jego, w jej oddechu aż nadto wyraźny był zapach alkoholu. - Czy byłbyś w stanie zachowywać się tak, jakbyśmy się nie rozpoznali?
    - W przeciwieństwie do ciebie marny ze mnie aktor - mruknął.
    - Och nie uwierzę, że nigdy się sam nie oszukiwałeś, że rzeczywistość jest inna niż jest naprawdę. To nie jest trudne. Przynajmniej spróbuj... pocałować mnie tak, jakbyś całował kobietę, którą prawdziwie pożądasz.
    - Kto powiedział, że ciebie nie pożądam? 
    - A ktoś tu mówił, że kiepski z niego aktor - powiedziała, raczej do siebie, i dało się wyczuć w tych słowach uśmiech.
   Warknął, w końcu zirytowany jej gierką. Chwycił jej brodę - czuł pod palcami zgrubienia szramy - i wpił się w jej usta zachłannie, nie pozostawiając jej żadnego miejsca na zaczerpnięcie oddechu.
    W tym momencie, w końcu, przynajmniej na tę krótka chwilę, gdzieś zniknął mur nieufności - przestała się w ogóle liczyć - pozostał jedynie urok "Hibernacji" jej szarpiącej muzyki, zapachu seksu i obietnicy anonimowości. Urok sprowadzający umysł do dzikich instynktów i zmysłów, budzący głód drugiego ciała, każący rozerwać koszulę, nie przejmując się strzelającymi guzikami, ścisnąć pierś, wpić się w odsłoniętą w uległym geście szyję. Była w tym jakaś satysfakcja, w samej możliwości zdominowania tej władczej kobiety, która wydawała się bardziej lodową figurą niż osobą z krwi i kości.
    Podniósł ja i przygniótł do ściany, wgryzł się w twardego sutka i słyszał, pomimo tej muzyki i tych wszystkich innych jęków, jej westchnięcie. Czuł pod palcami jak porusza się w uścisku jej ciało. Chętna i spragniona, tak samo jak on, by zostawić gdzieś te wszystkie bezsensowne powinności i własne zakazy. Czuł jej paznokcie wbijające się w skórę ramion, palce chwytające włosy i przyciągające jego twarz do pocałunku. Czuł smak alkoholu na jej języku, czuł ciężki, piżmowy zapach perfum i ten rodzący się zapach ich obupólnego podniecenia. Wszystko to budziło dziki pomruk z głębi gardła.
    Nie było żadnej gry wstępnej, było tylko pospieszne pozbycie się ubrań, na tyle na ile było to konieczne. Krzyknęła nieskrępowana na wpół z rozkoszy na wpół z bólu, gdy w końcu w nią wszedł jednym, pewnym ruchem i zaraz potem zastygł, napawając się tą czystą rozkoszą. To ona pierwsza poruszyła biodrami zniecierpliwiona, chcąc więcej. Jak mógłby jej odmówić?
    Oboje niemalże zapomnieli z kim mają do czynienia. Okazało się, że żadne z nich nie jest lodową figurą. Oboje wreszcie wyzwoleni z okowów przyzwoitości i obowiązków, byli pełni pasji. Było to widać w zachłannych, dzikich pocałunkach, w paznokciach wbijanych w skórę, w dłoniach zaciskanych na udach, w niecierpliwych pchnięciach, w niczym nietłumionych pomrukach i jękach. Oboje z zamkniętymi oczami, chłonąc wzajemnie swoje zapachy i ciepło.
    Ona doszła bezgłośnie, zastygając na chwilę w jego ramionach. On wgryzł się w jej ramię, by powstrzymać własne usta, które układały się już w jej imię, niespodziewane nawet dla niego samego.
    Usiadł nie wypuszczając ją z objęć, oparła czoło na jego ramieniu. Stygli i powoli wracali do rzeczywistości.
    - Obiecaj mi coś, Aleks - szepnęła, odsuwając się od niego, próbując w półmroku dojrzeć jego twarz. - Obiecaj, że zapomnisz o tym wszystkim.
    - Nie lubię składać obietnic, których nie jestem w stanie spełnić - powiedział i dojrzał, jak odwraca wzrok.
    - Puść mnie - poleciła chłodno, ale stanowczo.
Puścił, chociaż przez chwilę rozważał, by olać jej polecenie i wziąć ją jeszcze raz. Pozwolił jej pozbierać ubrania.
    - To nie miało miejsca - powiedziała jeszcze, nim nie zniknęła gdzieś w tłumie, zapełniającym "Hibernację", zostawiając go samego.
    Ale była w poważnym błędzie, jeżeli myślała, że tak po prostu da się spławić.

Related content
Comments: 11

AphroditeARaven [2014-05-23 09:45:43 +0000 UTC]

Tekst jest dobry, aczkolwiek ja nie przepadam aktualnie za romansami męsko-damskimi. Muszę jednak przyznać, że te opisy są całkiem dobre. Spodobał mi się styl pisania oraz sposób przedstawienia postaci. Są twarde i konkretne, tak bardzo realistyczne, że chwilę zeszło, nim poczułam, iż to jest jednak FF.

Co do samego tekstu - było kilka fragmentów, gdzie moje brwi powędrowały do góry:
 (...) przez na wpół uśmiechnięte - bezwiednie - usta, (...)Po cóż to wydzielanie jednego słowa, to ja nie rozumiem. Według mnie jest to sztuczne, dziwnie wyglądające i wybijające z rytmu czytania. Poza tym logicznie patrząc na ten kawałek zdania, to owo "bezwiednie" odnosi się do "na wpół uśmiechniętych" ust i powinno się znaleźć przed tym wyrażeniem... Po co utrudniać?
 Jednak było jedno miejsce, w którym mogła jeszcze otruć te kosmate myszy.Na początku nie doczytałam sobie tego fragmentu z porównaniem do myszy, później doczytałam i się uśmiechnęłam, ale uważam, że raczej to otrucie jej nie wyszło... (Raczej je zaczęła dokarmiać. ) Aczkolwiek oryginalne porównanie - nie powiem. 

 Dzień, jak każdy, gdy Jupiter piszczał z tyłu głowy i swoje jedzenie.Tutaj chyba miało być "o swoje jedzenie"...   

Twoje opowiadanie (a raczej shot) zaciekawił mnie na tyle, by mieć ochotę na zapoznanie się z męską postacią oraz światem przedstawionym, co się chwali, ponieważ rzadko odczuwam taką chęć. Do postaci kobiecej jednak nie czuję się ani trochę przekonana. 
Błędów większych nie wypatrzyłam. Pod tym względem jest super.

Pozdrawiam,
Ri

P.S. Również lubię bawić się czyimiś światami, aczkolwiek po moich wojażach w tymże, niewiele zostaje z oryginału. Ale wpychanie się nadal pozostaje fajne.

👍: 0 ⏩: 1

leuke-chan In reply to AphroditeARaven [2014-05-23 10:37:13 +0000 UTC]

Mam bardzo niezdrową słabość do zupełnie niepotrzebnych wtrąceń, muszę się w końcu jej pozbyć ^^". Błędy poprawione, jeszcze raz wielkie dzięki za ich cierpliwe wytykanie

Kurczę, a byłam już taka wewnętrznie dumna z tej kobiecej postaci, w końcu to moje dziecko, a tutaj taki cios T.T Może powinnam pokazać ją w nieco innych okolicznościach, to by nabrała kolorytu. Ale tyle dobrego, że przynajmniej zainteresowałam światem, chociaż ten jest nieco w powijakach, ale mam nadzieję, że niebawem jego właścicielka się ruszy i zacznie rysować komiks.

👍: 0 ⏩: 1

AphroditeARaven In reply to leuke-chan [2014-05-23 10:59:52 +0000 UTC]

Mnie bardzo ciężko zainteresować kobiecą postacią, także nie przejmuj się. I tak jest dobrze, ponieważ nie jest to typowa, rozdrobniona w uczuciach, słodka aż mdła postać.
Kobiety aktualnie się zmieniają oraz dążą do coraz większej samodzielności, a także większego okazywania tego na forum publicznym. Tworzenie wizerunku silnej, nie poddającej się stereotypom kobiety w literaturze to dobra modła. Uważam, że czas pokazać, iż człowiek niezależnie od płci może oscylować w całym spektrum charakterów, niezależnie od przekonań społecznych, a zależnie od jego wewnętrznych przeżyć, a pośrednio i doświadczeń życiowych.

👍: 0 ⏩: 1

leuke-chan In reply to AphroditeARaven [2014-05-23 17:48:48 +0000 UTC]

Bo generalnie ciężko jest stworzyć ciekawą, a jednocześnie wiarygodną kobiecą postać. Na pewno trudniej niż męską, co zresztą doskonale pokazuje powyższy przykład. W sumie w tym shocie obie postaci miały tyle samo czasu antenowego i bądźmy szczerzy Bolt też nie należy do jakiś szczególnie głębokich postaci, a mimo to on cię zainteresował, kobieta mniej. Czy wynika to z tego, że wobec żeńskich postaci mamy wyższe standardy? A może z tego, że facet może być i prosty, bo nie mamy wobec nich jakiś wielkich wymagań, wystarczy, że są, cóż, męscy?
I owszem ważne jest by pokazywać silne kobiety. Jednak często silna równa się męska i na tym się kończy. Szczególnie widoczne jest to we wszelkiego rodzaju tworach sci-fi. Często uważa się, że to wystarczy. Albo w drugą stronę, że silna kobieta nie ma prawa być emocjonalna, że nie może być "rozdrobniona w uczuciach" bo wychodzi na mdłą. A przecież literatura lubi różnorodność, na każdą niezależną, trzymającą uczucia na wodzy bohaterkę, powinna przypaść jakaś słodka, łagodna i emocjonalna. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Cóż, takie tam wieczorne przemyślenia ^^"

👍: 0 ⏩: 1

AphroditeARaven In reply to leuke-chan [2014-05-23 18:35:03 +0000 UTC]

Szczerze mówiąc: kobiety wydają mi się w większości przypadków bardzo płaskie i uproszczone w swoich osobowościach. Są przedstawiane wzorcem: mimozy czy chłopczycy? - obojętnie. Ważne, że kiedy czytam, nie odkrywam bohaterki a kolejną kalkę charakteru. Nierzadko nawet styl zmienia się autorowi/autorce podczas prezentowania postaci kobiecej i to także ja jako czytelnik wyczuwam.

Faktem jest, że mężczyźni mogą wydawać się kobietom ciekawszymi postaciami, ponieważ nie wszystkie potrafimy odkryć lub zrozumieć, jak działają ich umysły czy w jaki sposób przeżywają swoje uczucia... Są swoistą tajemnicą, co kusi - trzeba przyznać - ale nie dlatego że wymagamy od nich mniej, tylko dlatego iż nie do końca wiemy, czego się spodziewać.  

Mnie w postaci męskiej zainteresował raczej ten Jupiter i ogólnie świat, z którego się wywodził. Nie lubię za to roztkliwiań ponad miarę oraz gry pozorów w połączeniu z smutnymi emocjami bohaterki, ponieważ znam zbyt wiele osób zachowujących się w podobny sposób w rzeczywistości. Jest to też często wykorzystywany wzorzec w opowiadaniach czy FF, przez co zwyczajnie się mi "przejadł". 

Nie mam pojęcia, o czym myślą twórcy postaci męskich i kobiecych, kiedy składają je z cech, ani co decyduje, kto dostaje te ciekawsze oraz sympatyczniejsze profile, lecz jakoś tak w większości pada na facetów.
No, ale nie każda może być jak Felicity Smoak, Anita Blake lub Stephanie Plum.

👍: 0 ⏩: 1

leuke-chan In reply to AphroditeARaven [2014-05-24 14:03:14 +0000 UTC]

Zgodzę, że częściej spotyka się płaską postać kobiecą, niż płaską postać męską. Dlatego też przy swoich kobiecych postaciach mam stała obawę, że wpadam w jedną albo w drugą kalkę.

Może faktycznie coś w tym jest, że mężczyźni są ciekawsi, bo z perspektywy kobiety są po prostu bardziej tajemniczy. Jednak z drugiej strony czy może być to argument w przypadku postaci męskiej prowadzonej przez autorkę? W sensie skoro to kobieta tworzy takiego bohatera, to nie do końca mamy do czynienia z autentyczną męską psychiką, tylko obrazem tejże w wyobraźni kobiety.

Ja osobiście lubię zarówno tworzyć/grać jak i czytać o dumnych kobietach u władzy, które z różnych przyczyn nie mogą pozwolić sobie na folgowanie swoim pragnieniom, a przez to samotnych. Lubię patrzeć jak walczą pomiędzy tym co powinny, a czego chcą i generalnie jak przegrywają bez względu na to jaką decyzję podejmą.

A i jakby co, przyjmij to co generalnie piszę, jako takie ot luźne przemyślenia.

👍: 0 ⏩: 1

AphroditeARaven In reply to leuke-chan [2014-05-25 09:57:12 +0000 UTC]

Ja  także miewam takie obawy, także nieraz nagimnastykuję się w pisaniu, że hej... Ale jakoś chyba nie najgorzej mi one wychodzą.

Wybacz, ale co z tego, że pisze kobieta...? Ja bym powiedziała, że wtedy męska postać jest jeszcze bardziej urokliwa i tajemnicza, bo na taką owa autorka ją wystylizuje. (Oczywiście mam na myśli autorkę świadomą i zdolną do kreowania bohatera, a nie piszącą "bo tak wyszło...". )
Rzeczywistość, to nie to, co jest, ale to jak my (a tutaj czytelnicy) ją interpretujemy. Tym samym póki czyta kobieta zafascynowana samym pojęciem mężczyzny, w swoim umyśle będzie dodawać do cech wymienionych przez autorkę same atuty... A znowu ktoś inny, o innym światopoglądzie i przeżyciach, będzie widział tę postać inaczej oraz inaczej ją oceni.
Nawiązując do naszej upalnej pogody: Lody są jednakowo dobre, niezależnie, kto je robi (facet czy kobieta), ale zależnie od preferencji zjadającego je, nie każdy smak musi mu smakować. Ja rozpływam się nad śmietankowymi z czekoladą, a moja koleżanka woli kwaskowate, np. z porzeczek, ale gdybyśmy miały się nimi zamienić...  (No, tak mniej więcej to wygląda.)

Ja nie przepadam za takimi sytuacjami - denerwują mnie takie pułapki życiowe. Nie lubię tracić niezależności, stabilizacji, a nie lubię również rezygnować z tego, co uważam za przywilej każdego człowieka, czyli uczuć. Czasami jest to bardzo uzasadnione i w dodatku fajnie przedstawione w tekście, ale w większości przypadków jest to spowodowane własnymi, dość durnymi przekonaniami bohatera, który uważa, że ma rację albo (och - jak tragicznie!) nie ma innego wyjścia. Dla mnie to jest mało przekonywujące... No i irytujące, bo sprowadza się do marnowania czasu na zmaganie z obostrzeniami, które sam bohater sobie sztucznie i niepotrzebnie założył.
Oczywiście nie wszystko i nie zawsze powinien on robić, nie na wszystko sobie pozwalać, bo wtedy byłby kompletnie bez kręgosłupa moralnego, ale... niepotrzebnemu samobiczowaniu mówimy "nie"!

Dlatego też moje bohaterki zawsze dążą do tego złotego środka, by pogodzić bycie silną i niezależną z potrzebami bycia kochanymi czy trwałej relacji. Wszystko zależy od historii opowiadanej oczywiście... Nie każda w każdą się wpasuje, dlatego bardziej staram się je urozmaicać innymi głupimi nieraz cechami (które później nawet całkiem uroczo wyglądają - muszę to przyznać). Tak, by nudno mi też nie było...

Oj tam, oj tam... Przecież to taka sympatyczna, leniwa rozmowa przy mrożonej herbacie na werandzie, nie?

👍: 0 ⏩: 1

leuke-chan In reply to AphroditeARaven [2014-06-06 11:19:42 +0000 UTC]

Może po prostu mam słabość do postaci tragicznych - jakiejkolwiek decyzji by nie podjęły i tak będzie źle. I mi osobiście wydaje się, że takie smaczki dodają głębi zwłaszcza postaciom, które są tworzone na silne i niezależne. Drobne słabostki, przez które stają się odrobinę bardziej ludzkie. Chyba, że zależy nam na postaci nie do końca pozytywnej, która nie dba o nikogo. Jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, że jakaś postać przez swoje przekonania rezygnuje z osobistego szczęścia, czy trwałej relacji i do końca nigdy nie będzie wiedzieć, czy jej poświęcenie nie było przypadkiem na marne. Wszystko po to, żeby wywołać emocje i w zależności od czytelnika, byłaby to litość i współczucie, albo irytacja i wyśmianie, że ktoś mógłby w ten sposób postępować.

Może moja tendencja do pewnego dramatyzowania postaci wynika z tego, że większość z nich jest tworzona na potrzeby różnej maści RPG'ów i tam jakieś wstydliwe tajemnice/słabości, które mogą zostać odkryte przez współgraczy są niezwykle ekscytujące.

Oczywiście absolutnie wszystko zależy od historii i świata w jakim taka postać miałaby występować.

Co do męskich postaci, czy w ogóle pisanie z perspektywy płci innej niż nasza własna, w naszej kulturze jest jak pisanie troszkę o obcym gatunku. Przynajmniej takie mam odczucia. U nas w większości wypadków światy męski i żeński praktycznie się nie przenikają. Przez co jedna płeć ma o drugiej dość powierzchowną wiedzę, bo rzadko kiedy istnieje możliwość szczerej rozmowy pomiędzy płciami. Albo mi brakuje takich doświadczeń.
Tutaj niezwykle żałuję, że nie mam żadnego gayfrienda albo przynajmniej jakiegoś odważnego faceta, który przeczytałby moje gejowskie opowiadania i wyraził biegłą opinię, czy to faktycznie ma jakikolwiek sens, czy moi mężczyźni z jego perspektywy są wiarygodni.

👍: 0 ⏩: 1

AphroditeARaven In reply to leuke-chan [2014-06-06 15:12:20 +0000 UTC]

Twoi bohaterowie i bohaterki aż tak "tragiczni" nie są... Faktycznie - na sposób kreacji postaci bardzo wpływa przeszłość i praktyka pisarska. Duży wpływ ma także otoczenie literackie autora. - Kiedy obraca się on w danym rodzaju literatury, nabywa tendencji do tworzenia podobnych konstrukcji świata przedstawionego i postaci. Widziałam to po sobie, kiedy zaczęłam czytać "lżejszą", internetową twórczość, która często była dość niedopracowana i straciłam przez to wiele krytycyzmu względem swoich opowiadań. Obecnie wracam bardziej do czytania książek papierowych oraz uczę się na nowo komentowania, a więc i analizowania, tekstów, co sprawiło, że wymagam więcej od każdego swojego "pisadła".

Ja tego tak nie odczuwam (tego o pisaniu o mężczyznach). Może dlatego że jestem kobietą, która dorastała w otoczeniu mężczyzn i miałam niejako możliwość obserwowania zachowań osób z mojego otoczenia, a i nie raz zdarzały się "szczere rozmowy", które teraz bezczelnie wykorzystuję... (Oczywiście bez danych osobowych.
Doszło do tego, że aktualnie ciężej mi jest szczerze pogadać z dziewczyną niż z facetem, a że sama mam raczej nietypowy dla dziewcząt sposób myślenia, to mam dylemat z postacią kobiecą: Nie chcę robić jej banalną, lecz mam wrażenie, że moje osobiste podejście do danego problemu jest zbyt... inne, by się na nim wzorować.
Jeśli chodzi o postać mężczyzny, to dość łatwo wcielić mi się w męską rolę, aczkolwiek alfą i omegą nie jestem... I także dość często sama idealizuję niektóre męskie cechy, doszukując się w nich świadomego, odpowiedzialnego działania.  
Cóż, nie tylko tobie taki/taka osoba by się przydała. Ja (być może) jakiegoś sobie przygrucham, ale nie czuję takiej presji... Prędzej przydałaby się mi kobieca perspektywa, ale tu... wchodzi problem szczerości. Kobiety często udają oraz naginają prawdę do formy, którą uważają za korzystniejszą dla wszystkich w ich mniemaniu, co dla mnie jest kompletnie niepotrzebne i mylące. Nie powiedziałabym, że kłamią, lecz nie potrafią być do końca szczere przed samymi sobą. Być może jest to element związany z łatwiejszym przystosowywaniem się do dużych zmian (po pierwszym szoku zwykle szybciej się zorganizują w nowej sytuacji) i większą odpornością psychiki kobiet pod względem codziennego klepania biedy (potrafią sobie pięknie wmówić, że są szczęśliwe, choć ewidentnie widać, że nie są). Nie wiem - być może to to, lecz dla mnie - jak pisałam - jest to kompletnie zbędne. 

👍: 0 ⏩: 0

Milena-Zaremba [2014-05-23 08:21:28 +0000 UTC]

Ładnie napisany tekst, duże brawa za rozbudowane opisy. Tylko bym na początku to powtórzone światło zamieniła, bo mamy słabe światło i zaraz sztuczne światło, dużo światła c:

👍: 0 ⏩: 1

leuke-chan In reply to Milena-Zaremba [2014-05-23 08:53:07 +0000 UTC]

Światło zostało ograniczone Dziękuję ślicznie za komentarz.

👍: 0 ⏩: 0