Comments: 207
Mad256 [2023-11-24 18:14:17 +0000 UTC]
👍: 0 ⏩: 0
silverwings73 [2019-01-07 13:48:58 +0000 UTC]
Brilliant! And I love the balance of the Force.
👍: 0 ⏩: 0
Axel3601 [2016-03-02 15:10:18 +0000 UTC]
new notebook wallpaper*
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to Scholarly-Cimmerian [2016-03-02 09:11:43 +0000 UTC]
Thank you so much:] Guess, I need to add the blue part to the original drawing too (this is a texture), because I like the effect too.
👍: 0 ⏩: 0
Serenata14 [2016-01-01 12:15:26 +0000 UTC]
Amazing concept and amazing final product! Love it.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to Serenata14 [2016-01-22 15:23:28 +0000 UTC]
Thank you:] I have been thinking recently about re-drawing it or doing a new version:]
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to Serenata14 [2016-02-12 20:14:31 +0000 UTC]
Aaand it's done ;D Hope you'll like the refreshed version.
👍: 0 ⏩: 0
ZombieFighter116 [2015-10-29 16:07:25 +0000 UTC]
I always felt that the balance that Anakin was made to achieve was that there were no Jedi or Sith, leaving room for the Force to make the Orders better than what they were... especially the Jedi.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to ZombieFighter116 [2015-12-18 10:41:04 +0000 UTC]
And that's the irony of it. But too bad so many lives had to be destroyed in the process, including Anakin's and then we have a long reign of the Imperator. Not sure whether the Sith could be made better, but there was for sure room for improvement for the Jedi order:]
👍: 0 ⏩: 1
ZombieFighter116 In reply to ellaine [2015-12-19 21:11:26 +0000 UTC]
Well there was the One Sith, a group in which all Sith Lords followed under one Sith.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to ZombieFighter116 [2015-12-21 08:04:27 +0000 UTC]
Well, my knowledge about the SW universe is very far from complete ;D
👍: 0 ⏩: 0
1234567890ja [2015-09-29 18:57:41 +0000 UTC]
Zgadzam się z przedmówczynią co do słowa. Dodam też trochę od siebie tego, co mnie najbardziej dobija: zabierają [Jedi] rodzicom dzieci, kiedy te jeszcze ich nie pamiętają i tworzą swoją "armię" tak samo myślących maszyn do zabijania. Dziewięciolatka, który, co im nie odpowiada, zna jeszcze inne życie Z MATKĄ, zmuszają do tego, żeby o niej zapomniał i uważają za niedopuszczalne, żeby za nią tęsknił i bał się ja stracić. Patologia.
A rysunek oczywiście wspaniały, cóż tu dużo mówić, masz mega talent
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2015-12-18 10:52:06 +0000 UTC]
Powiem tak, ja poniekąd filozofie Jedi rozumiem, bo pogodzenie się ze zmiana i strata, nieprzywiązywanie się do rzeczy i ludzi uwalnia nas od emocjonalnych zawirowań, które nie maja wtedy wpływu na nasze decyzje i nie zaciemniaja nam osądu. W przypadku zakonu Jedi miało to sens, wszak chodziło o unikanie kierowania się prywatnymi emocjami. Nie jestem pewna, czy to miała być armia maszyn do zabijania, bo chyba nie był to sens istnienia zakonu (chyba, ze za mało wiem na ten temat). Co do Anakina, trzeba przyznać, że własnie dlatego Yoda odmówił jego szkolenia, bo wiedział, że pewnych rzeczy go juz nie oduczy i nie zminimalizuje pewnych emocji. Głupotą natomiast było go przyjąć, wyszkolic, a potem pomijać w ramach niewygodnego tematu. Bo zakon po prostu nie bardzo wiedział, co ma z nim zrobić. No i potem ugryzło ich to w tyłek;]
A tak w ogóle to dziękuję
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2015-12-19 13:16:36 +0000 UTC]
Cóż.... Na pewno umiejętność godzenia się ze startą i w ogóle ze wszystkim co niesie los jest dość przydatna. Ale żeby zupełnie odcinać się od tego, co jest częścią ludzkiego życia? Ja sobie czytam właśnie całą sagę i im bardziej to zgłębiam, tym bardziej zaczynają mnie Jedi denerwować (nie licząc dokładnie czworga). Niby uważają siebie za rodzinę, ale: bez wahania poświęcili by życie przyjaciela, żeby wykonać misję (czego Anakin nigdy by nie zrobił). I chyba nikt by tego nie zrobił. Co innego poświęcić siebie, ale kogoś? A tym bardziej przyjaciela? Co więcej. Kogoś, kto jest dla nich zbyt silny i "niebezpieczny" z miejsca skazują na eksterminację. Niby strażnicy pokoju, ale to Obi-Wan, wielki negocjator, jako pierwszy wysuwa klingę na Mustafarze. I nie specjalnie próbował negocjować, jakkolwiek rozmawiać. O tym, jak się tam dostał nie wspomnę. Spisali Anakina na straty, tylko dlatego, że chciał uratować kogoś, kogo kochał. Następnie jego syna próbowali zmusić, żeby go zabił. I co? I wszyscy się mylili. Każdemu należy się druga szansa, ale przecież, według Jedi, każdy Sith to zło wcielone. Mają dokładnie to samo podejście co przeciwnicy: nie jesteś po Jasnej Stronie Mocy = należy cię zabić.
I heh, za każdym razem, kiedy oglądam (lub czytam) wykonanie 66, to zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy
A btw, pracuję właśnie nad kolejnym fanartem do mojej serii (jeszcze nie opublikowanej) o charakterze prześmiewczym, ale i pokazującym to wszystko z nieco punktu widzenia
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2015-12-21 09:21:56 +0000 UTC]
Chodzi o to właśnie, żeby być emocjonalnie zdolnym do wykonywania tychże misji, do bycia emocjonalnie neutralnym. To jest kwestia współodczuwania dla wszystkiego, co żyje, bez faworyzowania poszczególnych jednostek, dlatego, że są ci one bliższe niż inne. To jest swego rodzaju emocjonalny obiektywizm, pozwalający na podejmowanie decyzji niepolegających na emocjach kierujących człowiekiem tu i teraz. Ja to doskonale rozumiem jako teorię i rozumiem czemu ona ma służyć i zgadzam się, że poniekąd bez rezygnacji z prywatnego przywiązania nie da się tego zrealizować. Bo misja najczęściej w szerszym planie i obrazie ma większe znaczenie, niż życie pojedynczej jednostki. Bo może ratować tych żyć dużo więcej. Anakin ratując życie przyjaciół często stawia na szali życie innych. Jak dla mnie to jest po prostu jedna z tych nierozwiązywalnych etycznie kwestii – uratować jedną osobę, która jest nam bliska, czy życie całej grupy ludzi, których w innym przypadku możemy mieć na sumieniu? Dla mnie to nie jest takie proste i każda z sytuacji to jest kwestia wyboru i czegoś za coś. I w sumie to właśnie emocje Anakina i jego przywiązanie do Padme tak naprawdę doprowadziły do jego zguby – emocje jednostki pociągnęły za sobą skutki katastrofalne dla państwa i w konsekwencji wielu istnień, a Anakin dał się paskudnie zmanipulować i w ostateczności nic dobrego mu z tego nie przyszło. Z czysto logicznego punktu widzenia. Bo emocjonalnie oczywiście jestem po stronie Anakina i rozumiem przyczyny jego postępowania, tak samo, jak nie twierdzę, że poniekąd winny sytuacji nie jest zakon Jedi, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Anakin jest inny i że nigdy nie dostosuje się w pełni do ich wymagań. Nie mówiąc już że po prostu głupotą było stawianie przeciwko sobie takiej siły. Ale z kolei z drugiej strony Anakin złamał zasady zakonu i gdyby się do tego głośno przyznał, zostałby z niego wykluczony. I tutaj też jest pies pogrzebany, bo Ani nie potrafił chyba zrezygnować z bycia Jedi. I chyba można tak w kółko argumentować w jedna i w drugą stronę.
No właśnie reakcja Obi-Wana też mi się nie podobała. Jakby nie było, Obi-Wan był najlepszym przyjacielem Anakina i od dawna wiedział, co się święci. Moim zdaniem powinien okazać trochę więcej zrozumienia i choćby spróbować jakiejkolwiek dyskusji, zamiast traktować sytuację czarno-biało. Gdzież to choćby ogólnoludzkie współodczuwanie? Ostateczny konflikt był oczywiście nieunikniony z punktu widzenia tej historii, jednak sposób, w jaki został przedstawiony, kompletnie mnie zawiódł. Bo to Obi-Wan znał Anakina najlepiej i wiedział przecież, że nie ma do czynienia ani z potworem ani ze złem wcielonym, bo z obrazka, jaki dostaliśmy szczególnie w Wojnach Klonów w jakimkolwiek medium, wynika, ze Anakin miał swoje wady i czasami robił rzeczy, których robić nie powinien, ale nigdy nie wynikało to tak naprawdę ze złych intencji i generalnie był to fantastyczny i mocno sympatyczny człowiek. Dlaczego więc najlepszy przyjaciel w mgnieniu oka spisuje kogoś takiego na straty? To mi akurat zgrzytało okrutnie. No trochę to tak jest – przechodzisz na ciemna stronę mocy i od razu przestajesz być tym, kim byłeś wcześniej, jakby ci z miejsca wymazano osobowość. Całe szczęście, że przynajmniej Luke miał więcej rozumu i postawił na swoim, no ale jego Jedi też nie wychowali w sumie. Niemniej znowu nie wszyscy Jedi zasługiwali na wybicie co do nogi – zasada była może nie do końca dobra i decyzje Rady, ale nie oznacza to, że wszyscy członkowie zakonu.
O, to ciekawa jestem i mam nadzieję, ze będzie można tę serię niedługo zobaczyć:]
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2015-12-21 14:37:00 +0000 UTC]
Oh, jak miło trafić na kogoś równego do dyskusji!
Co do Jedi to akurat fakt, że nie wszyscy byli takimi hipokrytami i kilku nawet było mi szkoda
Jednakże, ta zasada odcięcia się od uczuć do jednostki jest moim zdaniem pewnym trikiem: nie masz do kogo wrócić? = nie masz domu = możemy cię wysłać na drugi koniec galaktyki na całe lata, nikt nie będzie tęsknił. A wysyłam cię tam, żebyś zabijał w imię POKOJU.
I tu właśnie do tychże lubianych przeze mnie Jedi zalicza się m.in. Luke. Uważam, że to właśnie jego postawa prawdziwie zasługuje na miano ścieżki Jedi, i że to on jest właśnie zakonu najlepszym reprezentantem.
* Jest przywiązany do kilku osób bardziej niż do całego świata.
* Jest gotów dla nich przerwać szkolenie Jedi lub nawet postawić na szali zwycięstwo rebeliantów.
* Chce za wszelką cenę ściągnąć ojca na powrót na Jasna Stronę - A tu, dwaj "wielcy" mistrzowie, z których jedyny był rzekomo przyjacielem Anakina, nakłaniają Luke'a do zabicia ojca!
I którzy z nich jest prawdziwymi Jedi? Ci, którzy są gotowi zrobić wszystko, żeby uratować bliskich, czy może ci, którzy zapomnieli, że jedną z (pisanych lub nie) zasad Jedi jest wybaczanie? Jak dla mnie, to ci "strażnicy pokoju" to chyba preferują przywracać go drogą przemocy.
Nie mogę też przeboleć tego, jak Rada postąpiła, włączając to Obi-Wana, z Anakinem. Uważali się za jego rodzinę (choć byli tacy, którzy woleliby, żeby nie istniał) ale odnoszę wrażenie, że interesowały ich tylko jego umiejętności fizyczne i władania Mocą oraz wszystkie możliwości ich wykorzystania, choć te ostatnie niepokoiły ich swoim potencjałem. A cóż to za rodzina, która traktuje członka siebie jak... Droida do wykonywania rozkazów?
Zabrali 10-ciolatka od matki, oczekując, a wręcz nakazując, żeby za nią nie tęsknił (bo to przecież jest jakaś bzdura, przywiązanie do najbliższej i jedynej osoby, jaką się ma).
Połowa tych wszystkich zgredów (tak, Obi-Wan TEŻ, od samego początku) była sceptycznie do całej sprawy nastawiona, o ile nie negatywnie (Yoda, Mace).
Przez dziesięć kolejnych lat ani razu nie pozwolili mu nawet wysłać holo-wiadomości do matki, zobaczyć jej, porozmawiać, NIC. A... Przepraszam, z jakiego powodu?
A potem, jakimś dziwnym trafem, wspaniali mistrzowie w ogóle nie zorientowali się (lub udawali, że nic się nie dzieje, jak Obi) że ich najlepszy nabytek zdążył złąmać jakąś połowę podpunktów kodeksu Jedi. Nie mówiąc już o tym, że tak pochłonięci obławą na Sitha zdążyli przegapić moment, w którym stracili Wybrańca, będącego już w jedną nogą po ciemnej stronie.
Dobrze wiedzieli, że są z nim "problemy", że nie jest bezwzględnie posłuszny, że jest ambitny i że nie może usiedzieć w miejscu, ale włąśnie w miejscu próbowali go usadzić. Odsuwali go od wszystkiego, co ich zdaniem mogłoby być fatalne w skutkach, gdyby o tym wiedział/w tym uczestniczył. Kłamali, manipulowali nie gorzej niż Palpi.
Jednym słowem, zostawili go sobie samopas, bez choćby cienia zainteresowania stanem nie tylko jego umiejętności, ale ducha. A kiedy już doszło co do czego, otworzyły im się oczy, momentalnie spisali go na straty. Zwyczajnie zostawili problem, żeby sobie urósł, pękł, a następnie najlepiej spryskać detergentem i zetrzeć szmatką. Nie pokwapili się, żeby mu pomóc, to jest dość oczywistym, i każdy by to zrobił, że postanowił chwycić przyjazną dłoń, którą wyciągnął do niego Sith.
Owszem, sama idea wojowników światła, broniących pokoju, pomagających wszystkim, opanowanych, powściągliwych, ale kochających cały świat jest całkiem spoko, ale w umiarze. A goście przegięli. Pozwolę sobie tutaj końskie porównanie wcisnąć :
Zabierali dzieci rodzicom i wciskali im kit od szóstego miesiąca życia (tak, wtedy najpóźniej należy zacząć trening!) i wychowywali sobie bezwzględnie posłusznych rycerzyków. To tak, jak koń od małego przyzwyczajany do ogłowia, wędzidła, siodła, uprzęży, noszenia na grzbiecie człowieka itd. Ale czyż można tak samo wytresować dzikiego konia, nie znającego kiełzna? Na to liczyli. No i się przeliczyli. Heh, pozwolę sobie Ciebie zacytować.... I to ich ugryzło
A tak btw, gdzie ten speedpait, bo ja chyba ślepa jestem?
EDIT:
Heh, tak mi jeszcze do łebka przyszło... Nawiązując do przywiązania Jedi do jednostek z pierwszego akapitu...
Mam drugie, analogiczne równanie:
ktoś, kto czeka na twój powrót w domu = chęć jak najszybszego wykonania zadania = zwiększona wydajność
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2015-12-22 16:23:06 +0000 UTC]
Haha i wzajemnie! Tylko, że pewnie możemy tak w nieskończoność.
Co do tego braku emocjonalnego zaangażowania to ja jednak rozumiem, że z drugiej strony emocje przysłaniają nam często obiektywną ocenę sytuacji i ryzykujemy nie tylko swoim życiem i dobrem w momentach, kiedy coś zagraża ludziom, do których jesteśmy przywiązani, ale często też życiem i dobrem innych. Kierujący się emocjami Anakin, ratując Palpatine’a posłał jednocześnie do diabła całą demokrację i republikę. I ostatecznie nie zyskał nic. Oczywiście składało się na to wiele czynników, w tym rada Jedi, która zaczęła traktować Anakina jak wroga i wtykę kanclerza i chyba zredukowała go z lekka tylko i wyłącznie do ambicji politycznej (a trzeba przyznać, że Anakin miał momentami dość radykalne poglądy). Sęk w tym, że Rada wykazała się totalnym bezwładem i niemocą. Niemniej Obi-Wan powinien wiedzieć doskonale, że nie tylko o to chodzi. Nie wiem, ale dla mnie to była dość złożona sytuacja, w której każda strona miała coś na sumieniu i powstał dość skomplikowany łańcuszek wzajemnych zależności. Bo gdyby znowu Anakin nie był przekonany, że spotka go totalne potępienie i ostracyzm ze strony Zakonu, jeśli powie komuś prawdę (nawet najlepszemu przyjacielowi), to nie poleciałby szukać pomocy gdzie indziej (a przecież podał im Palpatine’a na tacy, jak tylko dowiedział się, kim ten jest). I zgadzam się z tym, że dopóki Anakin wygrywał Zakonowi bitwy na froncie, dopóty Zakon tolerował łamanie regulaminu i permanentną niesubordynację, całe swoje wsparcie ograniczając jednak do upomnień i pouczeń w stylu „nie wolno ci” i „nie powinieneś”. Wydaje mi się, że skoro Zakon już zdecydował się Anakina wyszkolić, wiedząc doskonale, ze to nie jest łatwy przypadek, to powinien też zadbać, żeby im ten przypadek nie skręcił w niewłaściwym kierunku. Być może po prostu Ani tak naprawdę nie pasował nigdzie - ze swoimi nieokiełznanymi emocjami nie wpasowywał się w regulamin Zakonu Jedi, a ze swoją w większym stopniu pozytywną osobowością nie bardzo jakoś też kwalifikował się na Sitha, dopóki nie popchnęły go w tę stronę okoliczności. Ale Zakon dał plamę w tym wypadku, to fakt. Z Obi-Wanem i Yodą na czele.
Co do Luke’a to zgadzam się całkowicie. Zebrał w sobie to, co w zasadach Zakonu najlepsze i uparł się przy stosowaniu tych zasad, bo uważał, że tak powinno być. Hmmm, w sumie to coś jest w tym nasyłaniu Luke’a na ojca, jakoś nigdy mnie to wcześniej nie uderzyło, że faktycznie obaj Obi-Wan i Yoda tak stawiali sprawę, tylko jakoś zapomnieli powiedzieć kim naprawdę jest Vader. Odbierałam to zawsze raczej w ten sposób, że po prostu chcieli mu tego oszczędzić. Mam wrażenie, że dla nich Anakin i Vader stali się dwiema różnymi osobami. A przecież w sumie nie do końca tak się da. Ale to tez już trochę problem konstrukcji tej historii, która została opowiedziana od tyłu i pewnych rzeczy nie da się cofnąć. Trudno czasami powiedzieć, czy tak wyszło, bo miało tak być, czy też to czysty przypadek i coś tam się niechcący omsknęło. Bo odkąd powstała nowa trylogia z przyległościami, tę starą ogląda się juz jednak zupełnie inaczej. I tak naprawdę to już nie jest historia o tym, jak Luke został Jedi, tylko historia wzlotu, upadku i odkupienia Anakina Skywalkera:]
A nie widać? Mazane to takie było na szybko. Dawno już, ale pamiętam, że frajdę przy tym miałam:]
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2015-12-22 17:33:03 +0000 UTC]
Hehhe, że w nieskończoność, to mnie to tam nie przeszkadza Na ogół jestem dość małomówna i powściągliwa, ale uwielbiam dyskutować z kimś, kto odwołuje się do wszystkich argumentów przeciwnika/partnera.
Również zgadzam się z faktem, że wina nie leży jedynie po stronie Zakonu (Ale w 45% drugie tyle Sithowie ). Co więcej, nie twierdzę, że momentami Anakin nie był totalnym idiotą ale.... Tutaj trochę niesprawiedliwie stwierdzić muszę... Że ulubionemu bohaterowi wolno wszystko
A co do Luke'a i dwóch ostatnich zgredów . Nie tylko nakłaniali Luke'a do zabicia Vadra. Odnoszę wrażenie, że Obi-Wan celowo dał się zabić (WRESZCIE ) Vaderowi, żeby włąśnie jego syna zniechęcić do ojca. Huh, mało powiedziane, zniechęcić. Nastawić negatywnie od samego początku. Oni to by pewnie chcieli, żeby go zabił i nigdy się nie dowiedział, kogo zabił. No ale to już moje obserwacje i dogłebne i wielokrotne studiowanie całej sagi
No a ten speedpaint ;( Miałam nadzieję na filmik, jak pokolei robisz, po speedpaintem też się to zowie
I jak dla mnie, WCALE A WCALE nie wygląda ten rysunek na taki "na szybko". Ten "nieład" lin tylko dodaje tylko .... hmm... uroku to chyba złe określenie.... chociaż... Czemu nie? Po prostu dopicowane nie dawałoby takiego efektu.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2016-01-26 15:26:15 +0000 UTC]
Mam tak samo, aczkolwiek ja jestem gadułą. A już szczególnie, kiedy trafię na jakiś fascynujący mnie w danym momencie temat. Oj, nie lubię dyskusji, w których ktoś całkowicie ignoruję niektóre punkty. A już szczególnie, kiedy są one tak sformułowane, że domagają się odpowiedzi. Wiem, że mi też czasem zdarzy się coś pominąć albo zostawiam tematy, na które nie mam już nic więcej do powiedzenia, ale są ludzie, którzy robią to nagminnie
No trzeba gwoli sprawiedliwości przyznać, że szczególnie w wersji filmowej Anakin jest momentami nieznośny i ma pretensje do całego świata. Dlatego wolę wersję książkową, a już najbardziej tę z Wojen Klonów, bo tam się twórcom udało znakomicie wyważyć tę postać – Ani jest i bardziej dorosły, dojrzały i zrównoważony, przy tym nie pozbawiony poczucia humoru, a jego niesubordynacja i bezczelność mają w sobie dużo wdzięku. Zachowano przy tym jego wady i te różne mniej pozytywne odruchy, nie robiąc z niego postaci papierowej ani też zła wcielonego, bo te odruchy nie wynikają ze złych intencji. Moim zdaniem tej wersji Anakina po prostu nie da się nie kochać Zresztą wszystkie postacie im tam bardzo fajnie wyszły.
Ulubionemu bohaterowi wolno wszystko, to fakt (nawet jesli po cichu sami mamy ochotę go udusić). Aczkolwiek ja nie lubię bohaterów bez wad, a najbardziej interesują mnie ci niejednoznaczni, popełniający błędy. Mam swój typ, można by rzec;]
Co do Luke’a i naszych mistrzów, to jest w zasadzie ciekawe, że Luke, który w sumie znał tylko Vadera, prędzej dojrzał w ojcu iskrę dobra, niż dwaj Jedi, którzy wyszkolili Anakina i znali go przez połowę jego życia. Po odświeżeniu Nowej Nadziei stwierdzam, że faktycznie Obi-Wan opowiada o Anakinie i Vaderze jak o dwóch różnych osobach. Pytanie tylko, na ile to problem Obi-Wana, a na ile zamysłu Lucasa, który zmienił sie w trakcie pisania historii. Ale ja chyba się zaczynam powtarzać.
Wracając do Zakonu i "Wojen" (wiem, monotematyczna jestem, ale to ostatnio obiekt moich zachwytów), to tutaj w ogóle Rada Jedi postawiła się w fatalnym świetle w tym, jak potraktowała Ahsokę. Ciekawa jestem, jak wygladałaby ta historia, gdyby faktycznie Anakin pomógł zlikwidować Sidiousa, zamiast zostać jego uczniem. Podejrzewam, że predzej czy później doszłoby do jakiegos konfliktu, a gdyby się wydało, że Ani ma żonę i dwoje dzieci (bo to małżeństwo dłużej utrzymywane w tajemnicy miałoby szansę tylko i wyłącznie na rozpad), Rada i tak wypieprzyłaby go z Zakonu, bez wzgledu na to, kim był i czego dokonał. Im bardziej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, ze Zakon i tak należało zniszczyć, żeby stworzyć go od nowa, bo Rada nie była w stanie go zreformowac i wyjść poza skostniałe formułki i zasady, które i tak mniej lub bardziej wszyscy gdzieś tam łamali. Jak to ktoś mądrze napisał, "problem Rady w przypadku Anakina nie polegał na tym, że Radzie nie udało się ujarzmić potężnego użytkownika Mocy, ale Rada zawiodła człowieka, który kochał swoją żonę i słuzył Republice z honorem i oddaniem. Ponieważ Rada widziała w Anakinie narzędzie, nie osobę".
Aaa, że filmik. Niestety nie mam, robię czasami takie 'step by step' i składam to w animowane gify, ale filmików jakoś nigdy nie nagrywałam. Może kiedyś w końcu spróbuję. Tylko kogo i czego ja moge nauczyć?;]
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2016-01-28 20:20:41 +0000 UTC]
Tak, prawda, to z Ahsoką też mnie okropnie zirytowało. "Wojny Klonów" połknęłam w tydzień, codziennie po kilka odcinków, a co A filmy nie mogą się nawet próbować porównywać z książkami (Stover, ADOPTUJ MNIE!).
Tak, myślę że masz rację, co do kwestii wywalenia z zakonu Anakina. Bo dla nich liczy się tylko ta jedna rzecz, która im wadzi. Yoda sam powiedział "nieważne, dlaczego", kiedy Obi-Wan się zastanawiał nad przyczyną przejścia na ciemną stronę jego ucznia. I fakt, oni traktowali go jako zacną broń nadającą się na front, do której niestety nie posiadają części zamiennych, a odmawia czasem posłuszeństwa w niektórych podzespołach.
Żałuję tylko, że Ani nie wziął przykładu ze swojej padawanki, kiedy ta odeszła z tego kółka wzajemnej adoracji starych zgredów. Miał by święty spokój. No i jego fanom lepiej by się spało.
No a ja tak wyjątkowo krócej niż zazwyczaj. Mama nie pozwala mi zebrać myśli na dłuższy esej
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2016-01-29 10:38:53 +0000 UTC]
Oglądając ten fragment, doszłam do wniosku, że Rada Jedi powinna się sama odstrzelić. Bo Rada pozbyła się Ahsoki tak samo szybko, jak potem spisała na straty Anakina. Tyle, ze Anakin nie miał tyle szczęścia, co Ahsoka, bo o niego nikt nie starał się zawalczyć. A potem jeszcze Yoda, któremu nagle w odpowiednich okolicznościach zaczyna być potrzebny fakt, że Anakin nie ma problemów z łamaniem zasad. Generalnie bardzo zgadzam się z tym artykułem i jego wnioskami (bo tu nie tylko o Ahsoce jest):
io9.gizmodo.com/how-clone-wars…
Filmy to ja bym w ogóle zrobiła od nowa Filoni mógłby zrobić. Też łykałam Wojny w przyspieszonym tempie, zarwałam nawet kilka nocy, ale miałam radochę jakbym dostała pod choinkę najlepszy prezent ever Bo ja zaczęłam to oglądać w 2008 roku, byłam nawet w kinie na pilocie, ale potem porzuciłam gdzieś w pierwszym sezonie, bo nie miałam cierpliwości czekać cały tydzien na kolejne 22 minuty serialu. Dlatego skończyłam oglądac dopiero teraz i żałuję, że tak późno.Ale przynajmniej dzięki temu wróciłam do rysowania SW po 7 latach przerwy
No właśnie w filmie mnie to irytowało. Że nikt z nich tak naprawdę nie zadał sobie pytania (ani Anakinowi) o co właściwie chodzi i dlaczego? Trochę to tak wyglądało, jakby oni tylko czekali, aż Anakinowi odwali, żeby mogli pokiwac głowami z politowaniem i smutkiem i powiedzieć "no tak, to było do przewidzenia, a nie mówiliśmy..." Tymczasem całe to przejście Anakina na ciemną stronę było wielkim koncertem nieporozumień, wzajemnego braku zaufania i manipulacji. Nie mówiąc o tym, że Jedi zachowywali się względem Sithów, jakby przestawali być indywidualnymi jednostkami, jakby kasowała im się osobowość i nagle zostawali kompletnie bezrozumnym złem (dopiero właściwie Filoni w Wojnach odszedł od tego czarno-białego podziału, także pokazując separatystów w inny sposób). Tez się zastanawiałam, dlaczego właściwie Ani nie pożegnał się z Zakonem na wzór Ahsoki (w ogóle jej historia jest dla mnie trochę taką alternatywną historią Anakina, bo oni są w sumie do siebie bardzo podobni). Chyba po prostu nie wyobrażał sobie bycia kims innym.Tylko, że i tak predzej czy później musiałby coś wybrać. A z drugiej strony nawet gdyby to zrobił i tak Palpatine by mu nie odpuścił, także wątpię, zeby jemu był święty spokój pisany, poza tym ani on ani Padme nie należeli do ludzi, którzy potrafiliby siedziec z boku i sie przyglądać. No ale, to byłaby juz zupełnie inna historia, bez tragicznego bohatera i jednego z najbardziej rozpoznawalnych i ikonicznych czarnych charakterów popkultury
Ha, nie szkodzi, zawsze mozna nadrobić nastepnym razem Ja i tak jestem w szoku, że dyskusja pod tym rysunkiem trwa nieprzerwanie od 2008 roku. Aż się zastanawiam, czy go nie odświeżyć:]
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2016-01-29 16:32:34 +0000 UTC]
Cóż, ja do kochanego fandomu wróciłam dopiero w czerwcu zeszłego roku, ale bardziej się w niego zagłębiać (i dochodzić do pewnych wniosków) zaczęłam dopiero przez wakacje. "Wojny" łyknęłam we wrześniu no i teraz niedawno zaczęłam coś tam rysować
Muszę się w końcu zebrać, żeby to wstawić.... Ale tak mi się nie chceee!
Wcześniej byłam umiarkowaną fanką w wieku no khem.. trzech lat? (Do tej pory pluję sobie w brode, ze nie było mnie w kinie na ROTS! Co tam, z emiałąm wtedy pieć lat i i tak pewnie nic bym nie zrozumiała...) Ale niewiele z tego pamiętałam. Na pewno jednak wryła mi się w pamięć ta najważniejsza scena z ep. VI, żeby na przekór mamie, z która zrobiłyśmy sobie maratonik, trwać przy Vaderze do ostatka (ona oczywiście w pierwszym odruchu spisała go na straty). Ostatecznie jednak sprowadziłam ją na właściwą ścieżkę, jak robię to z każdym jednym fanem Jedi, który wda się ze mną w dyskusję. Parę mocnych argumentów i już nie są tacy fajni.
W ogóle, najbardziej nie trawię ich podejścia do przywiązania itd. Ja rozumiem, że czasem taki "balast uczuć" utrudniałby racjonalne myślenie i tak dalej... Ale sama czytałaś ROTS, a co mówią Obi i zielony zgred o przyjaźni?
"- Mistrzu Yoda, jesteś moim przyjacielem, ale gdyby zaszła taka potrzeba, bez wahania poświęciłbym cię.
- I ja ciebie, Obi-Wanie"
No czy jakoś tak, z pamięci piszę. To już jest chore. Tu nie ma ani grama zdrowego rozsądku. Jak już mówiłam - można poświęcić siebie ale kogoś? I to jeszcze przyjaciela, który na ciebie liczy i sam... A no nie, właśnie sam by się nie poświęcił, co najwyżej kogoś, gdyby to zaważyło na powodzeniu misji... Heh no z wyjątkiem tego JEDNEGO. To mnie okropnie irytuje. Albo ten moment, kiedy w AOTC Obi-Wan na Camino bulwersuje się hodowaniem żywych stworzeń i programowaniem ich do bezwzględnego posłuszeństwa.
"Bo przecież Jedi zabierają małe dzieci najpóźniej w wieku pół roku, bo wtedy zaczyna się szkolenie, i dają im dom"
No a czymże różnią się klonerzy od Jedi? Egzekwują to samo ślepe posłuszeństwo i wykonywanie wszelkich rozkazów.
I też zabawne jest to, co niejednokrotnie stwierdzał Dooku czy inny - Jedi i Sithowie różnią się jedynie sposobem dążenia do zdobywania władzy. Bo czyż pragnienie posiadania takiej mocy, która utrzyma przy życiu INNYCH, kogoś bliskiego, daleka jest od chęci zachowania SWOJEJ WŁASNEJ świadomości po śmierci? Jestem wręcz skłonna twierdzić, że pierwsza idea jest znacznie bardziej wzniosła, a druga samolubna.
A tak btw, czytałaś może "Próbę Jedi"? Jeżeli nie, to polecam. Osobiście czytanie tej książki było dla mnie prawdziwą przyjemnością, ze względu na praktycznie całkowity brak Obi-Wana i możliwość dodania kolejnego Jedi do mojej kolekcji "myślących własnymi mózgami", czyli już piątki lubianych i jednocześnie moich ulubionych Dżedajów. I oczywiście niezastąpiony humor Anakina. Szkoda tylko, że po "Narodzinach Dartha Vadera" zostaje on praktycznie zduszony
Ah, no i muszę się jeszcze pochwalić, ze nabyłam niedawno "Lordów Sithów". W prawdzie trzeba będzie zdzierżyć Palpiego.. No ale niecałe 400 stron z Vaderem całkowicie to rekompensuje
EDIT:
Właśnie przeczytałam ten artykuł. Cóż, nie mogę się z nim nie zgodzić. Sama prawda. I cieszy mnie bardzo, że ktoś jeszcze zauważa, ze Rada Jedi wcale nie jest największym dobrem, jakie się mogło trafić galaktyce. Często trafiam na takich ludzi, co to Jedi uważają za świętych. Masakra.
Ale tak w sumie, to jeszcze pół roku temu nawet Obi-Wana lubiłam... Dopóki nie zagłębiłam się w to bardziej. I wtedy przeszłam wręcz do hejterstwa. Jedynie w właśnie w "Wojnach Klonów" Był nawet ok... Ale na tym koniec. W ROTS całkowicie się na nim zawiodłam. Jak się mają jego słowa: "Byłeś moim bratem Anakinie! Kochałem cię!" do walki z rzekomym najlepszym przyjacielem? I do skazania go na (teoretycznie) pewną śmierć? (Miłosierdzie zawyło w agonii i zdechło pod mostem -_-) Jak to powiedziała pewna osoba też tu, na DA, powinien w tamtym momencie przytulić Aniego, pokazać mu ze faktycznie jest jego bratem. Bo przecież rodzeństwo i przyjaciele są od wpierania w trudnych chwilach i od podania pomocnej dłoni, a nie. Odcięcia wszystkich kończyn i wrzucenia do lawy. W życiu nie chciałabym mieć takiego "przyjaciela".
No i przede wszystkim, ten "niezrównany negocjator" nie wykazał się zbytnią dyplomacją, tam na Mustafarze, pomijając już zupełnie fakt, jak chamsko wrył się na pokład bez biletu. Nie potrafi w ogóle rozmawiać z kimś "zbyt niebezpiecznym" (by można było go kontrolować, za czym idzie, by można było pozwolić mu po ludzku żyć).
Na jego miejscu powinna być Ahsoka, jako najlepsza przyjaciółka i uczennica, a za razem nauczycielka. Ona, gdyby nie odeszła od zakonu i gdyby no, jakoś nie udało im się nic wskórać, jak to przypuszczał autor artykułu, na pewno zainteresowała by się swoim mistrzem, a nie zostawiała go z zasuszonymi formułkami i "niechMocbędzieztobą". Swoją szosą, to właśnie ona (wraz z Qui-Gonem, Neeją Halcyonem, Anakinem oczywiście, ale to się rozumie samo przez się, i Luke'iem) należy do mojej ulubionej piątki. Jak na razie jeszcze nie znalazłąm kandydata/tki na szóstego/ą.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2016-01-30 19:58:03 +0000 UTC]
Ja chyba jakoś nigdy szczególnie nie zagłębiałam się w fandom jako taki. Wystarczyli mi znajomi Natomiast wróciłam do rysowania - jedno nowe już jest (z Ahsoką, a jakże), a teraz właśnie skończyłam chyba poprawiać rysunek powyżej. Zobaczymy, czy coś jeszcze z tego wyjdzie:] Tez mi się czasami nie chce, doskonale rozumiem;]
Z tym przywiązaniem to sprawa sporna, aczkolwiek ludzka. Myślę, ze zasady Zakonu generalnie w dużej mierze nadawały się do wymiany. Poświęcanie siebie nawzajem dla jakiejś misji trochę już zakrawa na znieczulicę, nawet jeśli czasami misja może znaczyć dużo więcej niż czyjeś życie. Mnie bardziej przeszkadzało, że Zakon chciał do jednakowego czucia a raczej nieczucia nagiąć wszystkich jak leciało i nie potrafił radzić sobie z przypadkami, które nie pasowały do takiego układu. Oni nie potrafili nauczyć członków zakonu faktycznie radzić sobie ze swoimi emocjami, a nie rzucać formułki, które nikomu raczej nie pomagały. W normalnych okolicznościach Anakin miałby szanse pójść w ślady Qui-Gona, ale jak wiemy okoliczności i ludzie zadecydowali inaczej. Bardziej przeszkadzała mi hipokryzja Zakonu oraz nieumiejętność wyjścia poza pewien schemat myślenia. Oraz permanentny brak zaufania do wszystkiego, co inne. Oglądając ostatnie odcinki z Ahsoką, zastanawiałam się, czy w Radzie to w ogóle ktokolwiek myślał i czuł? (ogóle oglądałam ostatnio TPM po bardzo długiej przerwie i zabiła mnie Rada totalnie swoim wykłócaniem się o to czy szkolić Anakina czy nie pod jego obecność - brawo panowie mędrcy, nie ma to jak na wstępie powiedzieć dziewięciolatkowi, ze się go nie chce, bo nic dobrego z niego nie wyrośnie, a potem z łaski zmienić zdanie). Bardzo podobały mi się też te odcinki z drugiej bitwy o Geonosis, gdzie zderzono Anakina i Ahsokę z Luminarą i Barris. Jak się to skończyło wiemy, artykuł też o tym wspomina. Generalnie odnoszę wrażenie, że Filoni chyba tez za bardzo za Zakonem nie przepada, bo miałam wrażenie, że wiele razy serial udowadniał, że to Ani ma rację;]
Historia z klonami też nie stawia Zakonu w najlepszym świetle (to ciekawe, że separatyści posługiwali się droidami, a Republika jakby nie było sklonowanymi ludźmi - to kto tu był tym złym w końcu?). Wprawdzie to są wojska Republiki i Senatu, ale dowodzone przez Zakon.
Ja może jeszcze nie osiągnęłam poziomu hejtu, lol, ale o ile zawsze lubiłam Obi-Wana, tak właśnie coraz bardziej mnie uwiera. Już podczas oglądania ROTS reakcje Obi-Wana mnie z deczka rozczarowały i zadziwiły (aczkolwiek gwoli sprawiedliwości Anakinowi tam faktycznie zdrowo odbiło, a nie wiem, czy w ogóle w tym momencie istniała dla niego jakakolwiek możliwość odwrotu), o tyle wkurzyły mnie Wojny właśnie, a szczególnie historia ze sfingowaniem własnej śmierci i porównanie reakcji Anakina z późniejszą reakcją Obi-Wana w ROTS. No drogi Obi-Wanie, nie robi się takiego świństwa przyjacielowi, którego znasz dobrze i wiesz, jak się to na nim odbije. To, co dzieje się w ROTS to już wina tego, że ta historia jest opowiadana od końca, czyli wiemy, że do tej walki dojść musi, tak samo jak wiemy, że Anakin musi przeżyć. Niemniej ten brak jakiejkolwiek próby ratowania przyjaciela i pozostawienie go później na śmierć w męczarniach nie stawia Obi-Wana w najlepszym świetle.
No i tak, faktycznie Ahsoka byłaby w tamtej chwili zdecydowanie bardziej na miejscu, bo tez uważam, że w sumie duzo lepiej rozumiała Anakina, niż Obi-Wan. Niestety - historia jest pisana od końca i możemy sobie tylko pożałować. BTW, czy ty oglądasz Rebeliantów? Bo wszystko wskazuje na to, że taka rozmowa się odbędzie, szkoda tylko, że 14 lat za późno. Bardzo bym chciała, żeby Ahsoka okazała się tym Jedi, który nie zginie z ręki Vadera, żeby była tą osobą, która gdzieś tam dotrze do jego emocji innych niż wściekłość i nienawiść do całego świata. "Lordów Sithów" zamierzam przeczytać, bo znajomy polecał, tym bardziej, że Vader nie jest tam wcale złem wcielonym, ale człowiekiem, który ma masę wątpliwości, więc chyba jest to ciekawe. "Próby" nie czytałam, miałam zamiar dawno temu, ale jakoś w końcu nie dotarłam. Na razie na tapecie mam "Dartha Plagueisa". Jak z nim skończę, wezmę się pewnie za te dwie
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2016-01-30 21:24:08 +0000 UTC]
No cóż, ja to tak do hejtu przeszłam w pół roku Ta no odbiło Anakinowi faktycznie... Ale pozwolę sobie dodać, nic nie znaczący - w "Lordach" natkniesz się na podobnych psychopatów i to niekoniecznie tzw. "tych złych". Bo powiedzmy sobie szczerze, kto jest zły to... Wiadomo, zależy od punkciku widzenia, który z kolei, zależy od punktu siedzenia. Cóż, zbyt ciekawego punktu siedzenia w ROTS Anakin nie miał i nikt z Zakonu nie dał mu szansy go zmienić - no chyba że Palpi, ale wiadomo, że nie o taką zmianę chodzi. Zresztą nie jest z Zakonu.
A "Próbę" baaaardzo polecam. Skończyła mi się w... niecałe dwa dni, bo szkoła nie pozwoliła zatracić się na te parę godzin cięgiem. Swoją szosą... Gość, który robił okładkę chyba w ogóle nie przeczytał książki
Rebeliantów obejrzałam tyle, co w telewizji wyemitowali, czyli pierwszy sezon. No trzeba przyznać, że jak chodzi o twarze... No przynajmniej nie takie kanciate i od noża cię te jak w Wojnach. Ale nie wciągnęło mnie to tak jak Wojny, to bez porównania. Natomiast nie wiem, czy zebrać się i obejrzeć drugi (trzeci jest?), bo nie specjalnie leży mi wizja durnych dzieciaków utrudniających Vaderowi życie Choć chętnie obejrzałabym tą konfrontację... Ale jakoś... Okropnie moim zdaniem Ahsokę zrobili. Ja rozumiem, że ma już jakoś ze 3 dychy na karku, ale zupełnie zmienili jej oczy, przez co troszkę słabo przypomina młodszą wersję (omijamy aspekt wojny itd.) Przede wszystkim (czepianie się szczegółów) źrenice chyba się nie zmniejszają w miarę rośnięcia ciała, prawda?
A jeszcze wracając do przywiązania - idea może była, ale w zły sposób przedstawiona i siłą wprowadzona do życia Zakonu i Jedi. Byli zbyt sztywni i w sumie, sami doprowadzili do swojej zagłady. Odnoszę też wrażenie, że nie tylko ze strachu przed brakiem możliwości kontrolowania (choć tak czy siak nie udało im się tego osiągnąć) Anakina Rada nie przyznała mu rangi Mistrza i nie pozwoliła się odzywać (raporty z posunięć Palipiego się nie liczą). Myślę, że Yoda i Windu (który swoją szosą za uszami czysto nie ma, z ciemnej strony sobie mógł korzystać, bo JEMU wolno) nie chcieli, żeby Anakin zaczął podsuwać propozycje wprowadzenia jakichś reform. Nie chcieli nic zmieniać i bali się, że dostałby poparcie od innych Jedi. Bo biorąc pod uwagę, że takich "wybryków" typu Ani było w zakonie więcej, takie jednostki na pewno zaraz by się do niego przyłączyły. A że Yoda i spółka nie trawią demokracji, a za pewne duża część głosów byłaby za uelastycznieniem zakonu... To mieliby klopsik.
Trochę chaotyczna wypowiedź, czy mi się zdaje? o.o
Jak ja nie mogę odżałować śmierci Qui-Gona...! Obi-Wan - chyba najbardziej przykładny Jedi, jakiego mógł sobie Yoda wymarzyć NIGDY nie powinien dostać kogoś takiego jak Anakin pod "opiekę", o ile można to tak nazwać, szczególnie biorąc pod uwagę niektóre odcinki "Wojen" i ROTS. Jedynie Qui-Gon albo właśnie piąty z mojej kolekcji ("Próby") by się nadawał. Szczęście miała Ahsoka, że nie przydzielili jej do Kenobiego.
A tak btw, jak to jest, że gość, który został przeszyty na wylot zginął, a ten przecięty na pół bez opieki medycznej PRZEŻYŁ? Ah no tak, jak to mówili w "How it should have endet" (polecam o ile nie oglądałaś - od razu widać, jaki pogląd na SW mają twórcy) "siła fanów".
O matko... Mój pies właśnie teraz, o godzinie wpół do jedenastej zaczęła ogryzać ucho wołowe, jakby nie leżała przy nim od PÓŁ DNIA! I ja mam spać?
W ogóle zauważyłam, że czytanie SW tuż przed snem pozytywnie wpływa na same sny - oczywiście wiadomo, co się wtedy śni...
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2016-02-01 19:53:40 +0000 UTC]
Co do tego, że nie miał, to się zgadzamy. Chodzi mi o to, że moim zdaniem tam są dwie rzeczy trochę od czapy - nagła gadka o "moim imperium" i zaprowadzaniu pokoju, jakby Anakinowi jakiś trybik przeskoczył i dostał nagle pomroczności jasnej. Tak samo jak dla mnie to mordowanie dzieci też mocno naciągane jest i miałam wrażenie, że trochę zrobione na zasadzie "hmmm, no to każmy teraz Anakinowi zrobić coś bardzo, bardzo złego. Mordowanie dzieci zawsze działa". Tylko w tym przypadku to trochę duży skok od człowieka, który chwilę temu przyszedł z masą wątpliwości, podjął decyzję w sekundę, bo nie miał innego wyjścia i był nią przerażony, a potem na Mustafar płakał rzewnymi łzami. Moim zdaniem te dwie rzeczy były kompletnie zbędne.
Być może masz rację z tą Radą - byłby to na pewno wyłom w sztywnym pancerzu Zakonu, a i ostatecznie mogłoby to doprowadzić do jakiegoś rozłamu, biorąc pod uwagę, że było więcej takich niepokornych dusz. To tak, jak napisała autorka artykułu - Anakin w pojedynkę nie miał szans zreformować Zakonu, ale gdyby miał wsparcie i możliwość głosu, mogłoby być inaczej. Wydaje mi się, że Rada tez trochę zrobiła to na złość i Palpatine'wi i Anakinowi, chcąc po prostu pokazać im gdzie ich miejsce. Tyle, że sama za chwilę kazała Anakinowi szpiegować kanclerza. Na jego miejscu w tym momencie, kiedy obie strony próbowały napuścić go na siebie nawzajem, chyba trzasnęłabym drzwiami i powiedziała "pocałujcie mnie wszyscy w d..." ;] Niestety Palpatine był w tym co robił tak dobry, że nieszczęsny Ani nawet się nie zorientował, że jest koncertowo manipulowany. I to od dawna, małymi kroczkami.
No własnie ja chyba już pisałam tutaj (bo zaczynam się gubić), że Qui-Gon był chyba jedyną osobą, która się nadawała do szkolenia Anakina. I Ahsoka naprawdę miała dużo szczęścia, bo Anakin nauczył ja prawdziwej samodzielności i odpowiedzialności, bez sztywnych formułek i prawienia kazań. Przede wszystkim pozwolił jej samodzielnie myśleć.
Ha, "How it should have ended" znam:] Siła fanów może wszystko ;D
Co do Rebeliantów... Szczerze mówiąc zabrałam się za to właściwie tylko dlatego, że wiedziałam o powrocie Ahsoki i bardzo jestem ciekawa, jak Filoni rozwiąże te historię (wierzę w jego intuicję i inteligencję). W międzyczasie powracały jeszcze inne postacie i wątki z Wojen (z powrotu jednej z postaci jestem wielce szczęśliwa) i zaczęły się mieszać i łączyć z postaciami i wątkami z Nowej Nadziei (ostatnio była Leia), więc daje to naprawdę ciekawy zestaw. Dzięki temu jakoś jestem w stanie strawić załogę Ghosta (Herę nawet lubię, ona zresztą też w Wojnach już była). Przez to, że powracały niektóre postacie, w drugim sezonie sporo się właściwie mówi o Anakinie, mimo, że nie pada żadne imię ani nazwisko, ale jeśli oglądałaś Wojny, momentalnie wiesz, o kim mowa. Daje to bardzo fajny efekt, bo masz wrażenie z jednej strony przynależności do tych 'starych wyg', a z drugiej nieźle stopniuje to napięcie do finału. Jeśli chodzi o Vadera, to Filoni tez to sprytnie załatwił (poniekąd dlatego, że animowanie płaszcza Vadera ponoć zjada mu cały budżet;]). Vader pojawia się póki co jedynie w finale pierwszego sezonu i The Siege of Lothal, czyli pilocie drugiego sezonu (no i będzie zapewne w finale). Tym sposobem unikamy absurdalnej sytuacji, w której bohaterowie muszą przeżyć, mimo, że de facto Vader powinien ich z miejsca rozsmarować po ścianach. Na szczęście rzucono im na żer Inkwizytorów.
No właśnie moim największym problemem w Rebeliantach jest design postaci... Postacie w Wojnach były wystylizowane i specyficzne, ale bardzo oryginalne, a ta wielość płaszczyzn twarzy pozwalała nadać im świetną mimikę (kiedy Anakin unosił brew, robiły mu się zmarszczki na czole;D). Tutaj postacie są wylizane jaj pupa niemowlaka i nie wiem też, skąd pomysł, żeby miały tak radioaktywne kolory oczu (nie mówiąc o tym, że Ezra wygląda jakby się urwał z Alladyna, a jego włosy sprawiają wrażenie jakby miały konsystencje galarety). Ahsoka jeszcze wygląda całkiem nieźle, mimo, że kompletnie nie przypomina swojej młodszej wersji. Niemniej jednak i tak najbardziej zabiła mnie oczywiście Disneyowska wersja Anakina
Ale generalnie obejrzeć to warto, choćby dla samych tych postaci i wątków z Wojen:] To nie jest oczywiście poziom Wojen, choć Wojny początki też miały takie sobie, ale robią to jednak ci sami ludzie i czasami udaje im się przemycać coś ciekawszego i bardziej wciągającego dla starszego widza. Granica wieku tutaj tez jest inna, więc nie oczekujmy cudów;]
Lol, mam nadzieje, ze pies jednak dał się wyspać ;D
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2016-02-01 20:23:47 +0000 UTC]
Jak kochamy SW, tak musimy sobie szczerze powiedzieć - przynajmniej ja to zauważam - momentami te filmy to po prostu zwalają z nóg. Aktorzy są bardzo ok, ale to, jak są zmuszeni grać... No niekoniecznie. I faktem jest, że czasami dialogi też są no... jakie są. Chwała książkom.
Ale mam pewne wrażenie, że ROTS to troszkę po łebkach zostało zrobione. Zacznijmy od tego, że w ogóle nie potrafię się zorientować w czasie. Ile dni/miesięcy to trwa???? W książce jest wrażenie, że trochę tam mija, ale w filmie? Jakby... No nie wiem, chyba nieco mniej niż tydzień. Nawet się nie będę zastanawiać, bo zaczyna mi parować mózg
Jak chodzi o tą animację, to akurat nie specjalnie urzekły mnie Wojnowe kanciate twarze. Choć trzeba przyznać, że oryginalny pomysł. Tylko że w Rebeliantach przesadzili w drugą stronę i zrobili z tego plastusie. A animacja włosów to akurat i tu i tu nie powalała, heh. Takie tam gumowe frędzle na głowie.
Jak tak mówisz o tym drugim sezonie... To mnie, trzeba przyznać, zainteresowałaś. Chyba jednak się za to wezmę, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Heh no i w sumie Herę też lubię Nawet w Lordach jest o niej wzmianka. Natomiast niemiłosiernie irytuje mnie Kanan z tym swoim urywanym gadaniem. No Ezra jeszcze jaaakoś ujdzie.
Zakładam, że zaliczyłaś już Siódemkę, prawda? Jeśli tak, to powiedz co sądzisz. Przeczytałam niedawno bardzo ciekawy artykulik z pewną teorią... Ale dziś już nie znajdę, gdzieś mi się linka zapodział...
No cóż, ja powiem, że zanim do niego dotarłam, to byłam raczej rozczarowana... Efekty cacy, ale treści trochę mało... Już nie wspominając o ostetnich dwóch minutach, które mnie po prostu zwaliły z kinowego fotela.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2016-02-02 19:31:08 +0000 UTC]
No niestety. Jakkolwiek kocham tę historie, tak już filmy momentami niekoniecznie i mam wielki żal do Lucasa, że po 30 latach czekania tak spieprzył najciekawszą fabularnie i psychologicznie część tej historii. Dlatego właśnie tak bardzo wielbię Filoniego i Wojny. Żałuje, ze Disney nie pozwolił mu tego dokończyć. Ba, żałuję, że Filoni nie mógł zrobić Zemsty od nowa
No ja właśnie bardzo z czasem doceniłam design i animacje z Wojen. Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego w Rebeliantach to tak wygląda (target od lat 6). O ile włosy w Wojnach mi nie przeszkadzały, bo były stylistycznie spójne z całą reszta, o tyle w Rebeliantach mam wrażenie, że czasami design postaci nie jest spójny, jakby się twórcy nie mogli zdecydować i różne postacie im różnie wychodzą. Najciekawsze póki co są gęby Inkwizytorów, bo własnie najbliżej tego stylu z Wojen - ich bryła i mimika jest bardziej zróżnicowana. Włosy Ezry to osobna historia, jaj mam wrażenie po prostu, że to jest osobny twór, żyjący własnym życiem Irytuje mnie to i rozprasza. Oglądając Wojny po pewnym czasie zapominałam kompletnie, że oglądam animację. Tutaj nie potrafię.
Obejrzyj koniecznie, drugi sezon dobiega końca, bardzo jestem ciekawa i liczę na to, że Filoni nie pójdzie w najprostsze i najpłytsze rozwiązanie.
Tak, trzy razy. I mam straszny kłopot z tym filmem. Bo niby wszystko jest fajne i sentymentalne, ale jakby od środka tam się sypie i fabuły nieco brak. Masakrycznie dużo rzeczy wymaga wyjaśnienia, niektóre rozwiązania trochę nietrafione. I jak słowo daję, przez drugą połowę filmu tylko czekałam na to, aż Anakin pojawi się przed Renem, palnie mu kazanie i każe wracać do matki (jest w tym temacie całe stado rysunków na tumblerze). Historia Finna jest nieco chaotyczna, Rey w piec minut wie rzeczy, o których nie powinna wiedzieć (mój kolega wymyślił na to teorię, która mi się bardzo podoba i miałaby sens), natomiast Kylo Ren jest postacią składająca się ze sprzeczności, które ciężko pogodzić. Teorii jest cała masa, niektóre są niestworzone, strach się bać, co ludzie wymyślą przez kolejne lata. Ja natomiast doszłam do wniosku, że poczekam na kolejną część. Bo właściwie od niej zależy, czy TFA jest filmem dobrym, czy faktycznie tak się sypie logicznie i fabularnie;D. A tak z ciekawostek, nie wiem czy wiesz, że w TFA połowa obsady Wojen podkładała głosy w różnych miejscach?:]
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2016-02-03 16:10:36 +0000 UTC]
No nie wiem nie wiem, a mowa o oryginalnym czy dubbie pl?
Ej, ja dokładnie tak samo. Zamiast marnować te 3 minuty na tym, jak to się Rey i Luk gapią na siebie bez słowa, mogliby zaraz po "Show me the power of the Dark Side" (czy jakoś tak) wstawić właśnie Aniego z jakąś reprymendą dla swojego wnuczka i wiernego fana.
TAK BARDZO na to liczyłam... Ale umówmy się - niektórych ludzi nie zrozumiesz, a w szczególności hejterów H.Ch, którzy twierdzą, że jest koszmarnym aktorem. A to zazwyczaj ci, którzy... Nie zrozumieli jego postaci. Bo im się wydaje, ze co? Że jak mieli po 20 lat to już mieli mentalność pięćdziesięciolatka, czy jak?
No ale nie o tym. Tutaj jest ta teoria , która sprawia, że zaczynam z ciekawością i nadzieją wyczekiwać Ósemki. Fajnie by było, gdyby mnie po raz drugi nie zawiedli Może ją znasz?
A tak z ciekawości, bo mamy już dwa obozy na całym świecie, obstawiasz, ze Rey i Ben są kuzynami, czy może ich "szipujesz"? (Btw, skąd oni go wytrzasnęli...? Moja teoria: może Snoke zaproponował Renowi operację plastyczną, w zamian za przejście na Ciemną Stronę? Bo w porównaniu z Anakinem to wygląda, jakby to zrobił z kaprysu...)
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to 1234567890ja [2016-02-05 13:53:32 +0000 UTC]
O oryginalnym. Ani nie wiem, kto w naszej wersji głosy podkładał, ani nie oglądałam TFA z dubbingiem, brrr!). Bardzo ładny gest ze strony Disneya. W ogóle jedno, co mi sie podoba teraz, to to, jak te wszystkie historie zaczynają się łączyć w całość. Może niezbyt spójną, ale jednak robi się z tego wszystkiego jeden ciąg na przestrzeni wielu lat.
W temacie reprymendy dla wnuka, oto, co wynalazł mój kolega:
"znalazłem kiedyś w sieci taki komentarz:
Aczkolwiek oglądając film kminiłem czemu Anakin jeszcze mu się nie ukazał i nie powiedział "Weź przestać modlić się do mojego hełmu, bo robisz mi przypał w Zaświatach... Przestać wzorować się na Vaderze, bo czcisz moją największą porażkę życiową. Wracaj do domu i przeproś matkę".
Podpisuję się pod tym rękami i nogami
I generalnie z tego, co słyszałam, ten duch Anakina miał się pojawić w tej części, ale chyba już za duzo by było. Więc tym bardziej liczę na następna, bo aż się prosi o to. I to nas jakby prowadzi do Haydena Christensena... Niestety ale ja tez miałam go ochotę udusić w "Ataku Klonów" (w Zemście już nie). I nie ma to nic wspólnego z tym, jak jest napisana postać (aczkolwiek Anakina jako osobę uwielbiam dopiero w Wojnach, bo tutaj faktycznie można bez problemu zrozumieć, dlaczego Padme go kocha, dlaczego żołnierze pójdą za nim w ogien, a Ahsoka jest w niego zapatrzona jak w tęczę; Anakin nabrał dla mnie w tym serialu paru ciekawych aspektów, których film nie był w stanie ogarnąć). Niemniej wybaczam mu (Haydenowi), bo miał wtedy 19 lat, Lucasa za reżysera i koszmarne dialogi do zagrania Myślę, że ludzie być może przez te wszystkie lata oczekiwali zobaczyć tego wielkiego rycerza Jedi z legendy. Albo kogoś bardzo złego (zarzuty, ze Anakin jest za mało groźny i straszny sa dla mnie idiotyczne - to jest dopiero niezrozumienie tej postaci i jej historii). Tymczasem dostali bardzo młodego człowieka, którym generalnie zarządziły emocje i ambicje i popełnił straszny błąd (a sama historia trochę sie kupy nie trzyma i za bardzo na łeb leci) i czasami był nieco irytujący ze swoimi pretensjami do całego świata. Być może Lucas popełnił błąd, wykluczając z filmów własnie ten najbardziej heroiczny fragment historii Anakina, czyli Wojny Klonów właśnie. Żebyśmy mogli zrozumieć, czemu Anakin Skywalker stał sie legendą, na czym polegała jego wyjątkowość jak i jego tragedia. Jak dla mnie tego dokonał dopiero Filoni. I z tego, co poczytałam, nie tylko dla mnie. Lubiłam i rozumiałam Anakina zawsze bardziej jako archetypiczny wzór niemal wszystkich moich ulubionych postaci fikcyjnych, jako pewną tragiczną historię i symbol. Ale tak naprawdę dopiero po Wojnach mogę powiedzieć, że lubię go (ba, uwielbiam) po prostu jako postać i osobowość, a przy okazji niespodziewanie także buntownika i wywrotowca, który mógłby być i przywódcą i reformatorem, gdyby nie zeżarły go własne emocje, ambicje, głupota rady i cwaniactwo Sidiousa. Ale ja się chyba powtarzam.
Nie, nie znałam tej teorii, ale jak dla mnie to ona jest trochę za bardzo wydumana. Bardzo chciałabym sie dowiedziec, o co chodzi Renowi, ale to chyba az tak skomplikowane i pokopane nie jest. Dla mnie Ren jest póki co osobnikiem bardzo rozchwianym emocjonalnie (przy nim Anakin był doprawdy bardzo stabilny emocjonalnie i opanowany), jakby utknął gdzieś w wieku dorastania. Ani mu nie współczuję, ani go nie rozumiem.
"Sziperem" też nie jestem;]. Jak na razie jestem zwolenniczką chyba najpopularniejszej teorii, że Rey jest córką Luke'a. Za dużo w niej ze Skywalkerów. I jak inaczej wytłumaczyć ten miecz? Skądinąd ktoś wydumał też teorię, jakoby Rey była reinkarnacją Anakina (nie wiem, jak można być reinkarnacją kogoś, kogo swiadomość de facto nadal istnieje). Mój kolega natomiast wymyślił, że nad Rey ktoś czuwa. Poprzez Moc. I to ma sens i wyjaśniałoby dużo rzeczy:]. Wypraszam sobie natomiast, żeby Rey okazała się być wnuczką Obi-Wana
Haha, ta teoria też niezła Biedny Adam Driver. Ale on mi jakoś tak strasznie do tej roli nie pasuje. No ale nic, daję im kredyt zaufania do kolejnej części.
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to ellaine [2016-02-05 16:35:30 +0000 UTC]
Na fakt, ze Nowa Trylogia nie była... No idealna pod każdym względem (filmy) się różne rzeczy składają... Dlatego wolę książki Jest w nich więcej i jakoś mam wrażenie, że nawet niektóre powalające dialogi lepiej się mają na kartce (bądź w pdf-ie). No i książki pokazują historię "na czysto" bez wyciętych scen. A trzeba przyznać, ze niektóre mogli jednak zostawić... Jak mam być szczera, to choć moje ulubione to ROTS I ROTJ (tej drugiej jeszcze nie czytałam, na razie Lordowie) to czytając AOC uśmiałam się najbardziej. Polecam ci przeczytać wszystkie książki. Szczególnie, że narratorzy odwiedzają również miejsca i opisują sytuacje nigdy w filmach nie ukazane - na przykład Shmi na Tatooine przed porwaniem, czy Padme ze swoją rodziną - która swoją drogą była na planie chyba w formie dekoracji tła -_- No i jeszcze w TPM Akcja zaczyna się dzień, dwa przed tą z filmu, co przybliża codzienne życie Aniego z Watto'em nad głową. Serio, w wolnym czasie polecam.
Teoria ciekawa, choć oczywiście może nie być zbyt przekonująca. Ale mimo to, byłaby to jakaś nowość - bo w końcu... "O rany! Jesteśmy spokrewnieni!" - To już było. Wydaje mi się, że skoro takie już innowacje powprowadzali do Siódemki, to mogliby też coś oryginalnego w tej kwestii wymyślić. Swoją szosą jak dla mnie osobiście najnowsza część zdaje się być zupełnie wyrwana z kontekstu. Jakby ktoś zaczął opowiadać historię gdzieś w połowie. Może to efekt przyzwyczajenia się do poznawania głównej/nych postaci trylogii od dzieciństwa/młodości/powstania - C-3PO Tymczasem tutaj pojawiają się postacie ni z gruszki ni z pietruszki, jakby się z choinek pourywali.
Obawiam się, że przez "ograniczoną" ilość czasu - bo w końcu zrezygnowali z jednego z pierwszych pomysłów czterech trylogii - co teraz, znając już VII wydaje mi się całkiem nie najgorszą wersją, że wszystko potoczy się szybko w dwóch następnych częściach. Nowe postacie nie dostaną aż tyle części na swoją historię i zostanie ona przedstawiona po łebkach. Boję się, ze tak właśnie będzie, chociażby przez wzgląd na siódmy epizod z powalającym zakończeniem-nieskończonym. W sumie nie wiadomo co się stało z Renem (pomijając fakt, ze oczywiście wiemy że przeżył), a Rey i Luke lampili się na siebie przez dobre dwie minuty, co mogło być jakoś ciekawiej spożytkowane np, we fragmencie z Benem modlącym się do maski dziadka Ja rozumiem, budowanie napięcia itd... Ale chyba fani mieli zbudowane napięcie przez durne reklamy przed filmem
O, a odnośnie Rey jako wnuczki Obi-Wana ktoś też wyskoczył z teorią, jakoby Finn miał być wnukiem Mace'a Windu. To bym chyba miała ochotę tych wszystkich Jedi hipokrytów porozrywać na kawałki. Choć w sumie... Tak czy siak mam.
A jeszcze wracając do NT... Natknęłam się gdzieś na internetach na wypowiedź któregoś z twórców, może nawet Lucasa, że Anakin jako czarny charakter właśnie miał być taki rozkapryszony i nieznośny (skojarzenie do pirnce'a Adasia - "Piękna i Bestia"). Swoją szosą, z wywiadów wynika, że inni aktorzy jak również cała pozostała ekipa byłą zadowolona z współpracy z Haydenem, co chyba jednak wskazuje, że to widzowie nie do końca pojmują jego postać i to, jak ona ma być zagrana... No ale to już jest chyba bardziej kwestia gustu widza.
👍: 0 ⏩: 1
Rademede In reply to 1234567890ja [2016-02-14 20:50:22 +0000 UTC]
Pozwolę sobie wtrącić moje trzy gorsze, bo bardzo ciekawa dyskusja się tu toczy. Mam nadzieję, że mi wybaczycie
Jeszcze nie czytałam książek napisanych na podstawie filmów, ale słyszałam, że kanoniczne są w nich te momenty, które są zgodne z filmem. A reszta to już jako Legends występuje. Ale nie wiem, jak jest naprawdę, bo nie szukałam źródła. Co jest trochę smutne, bo słyszałam, że niektóre wątki tam zawarte tłumaczyły zachowania poszczególnych osób w filmach.
Też mam takie wrażenie z VII. Za duża luka po VI jest, nie wiadomo, co się takiego stało, że nagle ludzie postanowili wrócić do ustroju bardzo podobnego, jeśli nie tego samego, co Imperium. Najwyższy Porządek wyskoczył nie wiadomo skąd, a Nowa Republika nagle znowu prowadzi wojnę partyzancką. Ale czemu? Co takiego zrobili, albo nie, że będąc na wygranej pozycji udało im się przegrać? W ogóle ten wątek polityczny jak na mój gust bardzo niedopracowany był, bo nawet nie wiem, dlaczego oni między sobą walczą. Chociaż możliwe, że wspomnieli o tym, ale ja już nie pamiętam. Najbardziej martwi mnie jednak płaskość głównych bohaterów. Szczególnie Finna i Rey. Finn tak ni stąd ni zowąd nagle zmienia stronę. Bo w sumie czemu by nie? A Rey nagle używa Mocy jakby od urodzenia nic innego nie robiła. I nie, argument, że może być córką Luka/wnuczką Kenobiego/nowym wybrańcem/słyszała z legend/była wcześniej uczona do mnie absolutnie nie przemawia. Jakoś Luke na początku wcale taki dobry nie był, a jego ojcem był przecież wybraniec. Można się spierać z tym, że jako dziecko ją ktoś uczył. Chociaż też, ile się mogła przez ten czas nauczyć będąc dzieckiem? Szczególnie, że nie pamięta do końca swoich rodziców, więc na moje oko szkolenia Jedi też nie bardzo. Za Kylo mi się spodobał. Taki "zły", który nie jest złym w pełnym tego słowa znaczeniu, a kimś na początku swojej drogi. Pełen sprzeczności, młody i wciąż nie przekonany, czy oby na pewno chce iść dalej tą drogą. Postać, którą można w bardzo ciekawy sposób rozwinąć.
Obi-Wan nigdy święty nie był. Sam się w Satine podkochiwał, a Anakina się czepiał. Czy też może gorzej - absolutnie nic z tym zrobił. Chociaż lubię tę postać (Ewan McGregor ma z tym dużo wspólnego), to czasami mam ochotę go udusić. Szczególnie po obejrzeniu TCW. Za to Anakin bardzo dużo zyskuje w serialu. Inaczej się na niego patrzy.
Co do NT, to czasami mam wrażenie, że fani chyba nie zrozumieli, o co w niej chodziło. Szczególnie, kiedy pada argument, że niektórzy aktorzy drętwo grali. A jak mieli inaczej grać Jedi, którzy mieli nie kierować się emocjami? To był jeszcze czas, kiedy zakon miał się całkiem dobrze i te ich założenia były wtłaczane do głów padawanów i rycerzy. Naprawdę ktoś się spodziewał ekspresji z ich strony? A Hayden jak dla mnie bardzo dobrze grał Anakina. Szczególnie, kiedy było zbliżenie na jego twarz i patrzyło się na jego oczy. Mówiły o wiele więcej, co się dzieje w głowie Anakina, niż dialogi.
A i tak najbardziej śmieszy mnie stwierdzenie, że NT jest be, bo za dużo CGI. A z drugiej strony rozpływają się w zachwytach nad TFE, które ma tego jeszcze więcej, tylko ładniej zrobione i mniej rzucające się w oczy, bo technika poszła do przodu.
👍: 0 ⏩: 1
1234567890ja In reply to Rademede [2016-02-14 22:29:29 +0000 UTC]
Och, w żadnym razie się nie pogniewamy. Zawsze miło jest zamienić słówko (lub kilka stronic słówek) z kimś z fandomu i kto jeszcze dodatkowo ma podobne lub nawet bliźniacze poglądy.
Co do Obi-Wana - jedyne miejsce gdzie go mniej więcej tolerowałam, to niektóre odcinki TCW. Aczkolwiek uważam, że jest zupełnie bez serca. Raz, wykazał się wielką "miłością" do swojego "brata" na Mustafarze. Jednak to już pomińmy. Ale najbardziej to mnie wkurzył, kiedy jego przyjaciółka, umierając, poraz któryś tam mówi mu, że go kocha, a ten - oh straszne, JEDI! - nawet się nie zrewanżuje. A czyż umierającemu nie mówi się, że wszystko będzie dobrze itd? Czyż umierającemu się nie kłamie, żeby sprawić mu przyjemność? No ale tak - Obi-Wanowi jest tylko przykro. Co dwukrotnie powtarza w ROTS, co wydaje mi się w tamtych sytuacjach absurdalne.
Nie można jednak zaprzeczyć, że Aktor grał dobrze. Wszyscy grali dobrze, tylko szczegóły scenariuszu jak dla mnie były niedopracowane.
I całkowicie się z Tobą zgadzam co do TFA - opowieść jak dla mnie wyssana z palca, bohaterowie urywają się ni stąd i zowąd z choinki, a sytuacja polityczna galaktyki jest co najmniej dziwna i nielogiczna. Miejmy nadzieję, że chociaż Ósemka i Dziewiątka okażą się lepsze. Choć mam pewne wątpliwości.
I co jeszcze mi w Siódemce nie leży? Przyzwyczaiłam się, że przez poprzednie dwie trylogie poznawaliśmy bohaterów od ich dzieciństwa/młodości. Z niektórymi przebywaliśmy przez 6 części. A tu nagle jacyś goście i gościówy z trzydziestką na karku, tłuką się w sumie sami pewnie nie wiedząc po co.. Eh...
Chyba lepiej by im było (twórcom) iść za pierwotnym planem stworzenia czterech trylogii - żeby móc lepiej przedstawić historię kolejnego pokolenia, a nie, zostawiać wszystko niedopracowane. To jak napisanie eseju z angielskiego na przerwie przed lekcją.
👍: 0 ⏩: 1
Rademede In reply to 1234567890ja [2016-02-16 20:17:14 +0000 UTC]
Bez serca to tam oni wszyscy prawie byli. Ci, co próbowali jakieś okazać byli tratowani jako dziwacy. Oj tak, przy Satine to się karygodnie zachował. Tak ciężko był? I tak umierała, komu by mogła "nakablować" z Rady? Wielki mi obrońca praw Jedi -.-
Scenariusz był okropnie napisany. Dialogi bardzo słabe i nienaturalne. Niestety, Lucas jak reżyser się nie sprawdza. Pomysłodawca historii i scenariusza jak najbardziej, ale kto inny powinien aktorów prowadzić. Bo jemu niestety nie do końca to wyszło.
Ale ludzie i tak to lubią. Ja wiem, że przywiązanie do marki, sentyment itd. ale upieranie się, że to był dobry film to trochę przegięcie, bo taki nie był. Miał kilka fajnych momentów, ale to tyle. Z postaci, które nam twórcy pokazali, to mi się podoba Kylo, BB-8 i Poe, chociaż ten ostatni dostał tak mało czasu, że nic o nim powiedzieć nie można. Kylo ma swój urok, bo właśnie jest taki wybuchowy.
Patrząc po wytypowanych reżyserach i scenarzystach, to ja cudów nie oczekuję po następnych epizodach. Mam bardzo mieszane uczucia, bo kilka ich dzieł znam. A takie "Tysiąc lat po Ziemi" dobre nie było. Chociaż na ogół kilka osób do scenariusza biorą, to może im się uda jakoś.
👍: 0 ⏩: 0
ElemmireOfValinor [2015-04-30 14:21:28 +0000 UTC]
Piękny obraz, i jeszcze ten opis - dokładnie moja interpretacja - Mistrz Yoda okazał się wcale nie takim mędrcem, za jakiego go uważano. Ogólnie Zakon Jedi w "Prequelach" jest taki trochę...bez charakteru (z nielicznymi wyjątkami, jak np. Qui-Gon). Po prostu stowarzyszenie zrzędliwych kołków, którzy jedyne co potrafią to izolować się od całego wszechświata i klepać wykute na pamięć złote myśli (niekoniecznie ze zrozumieniem). Przepowiednie bywają pokrętne i zwykle nie powinny być odczytywane tak "prosto".
Nic dziwnego że nasz bohater się na tym wszystkim zawiódł i dał się wciągnąć w "nauczania" Sidiousa. Jeśli chodzi o "przywrócenie równowagi Mocy", to czasami trzeba coś rozwalić, żeby można było to zbudować od nowa tak jak być powinno.
👍: 0 ⏩: 1
ellaine In reply to ElemmireOfValinor [2015-12-18 09:17:14 +0000 UTC]
Po pierwsze - dziękuję:] I przepraszam, ze tak późno odpisuję, ale jakoś nie miałam natchnienie na Starwarsowe rozkminki, dopadło mnie jednak w końcu (oglądam Clone Wars właśnie, znowu, bo to chyba moja ulubiona część całej tej historii). Tez mi się Zakon dość skostniałym tworem wydał i irytowało mnie, że właśnie nie do końca potrafi wyjrzeć poza czubek własnego nosa. Mam wrażenie, że Zakon nie bardzo wiedział, co właściwie ma zrobić z Anakinem i tak naprawdę nie pomyśleli, że lepiej by było go do siebie przekonać, niż zrazić, bo inaczej być może przekona go ktoś innyi kiedyś może ich to ugryźć w tyłek. Tak jakby trochę unikali trudnego tematu i uważali, że albo Anakin nagnie sie do ich zasad, albo niechaj spada, mówiąc kolokwialnie. Troche głupie postępowanie z człowiekiem, który przerastał ich wszystkich mozliwościami i do tego był cholernie ambitny. Łącznie z mistrzem Yodą, który też nie potrafił odpowiednio ukierunkować takiego potencjału.
Co do równowagi mocy też się zgadzam:]
👍: 0 ⏩: 0
immortaldesigns [2014-07-04 09:45:41 +0000 UTC]
Truly freakin awesome!!
👍: 0 ⏩: 1
Jack-Walter-Darko [2013-11-29 12:15:48 +0000 UTC]
Exactly!
What I thought it meant by 'bring balance to the Force' was there were WAY too many Jedi compared to the Sith.
Anakin/Darth Vader wiped out pretty much all of them...so at the beginning of 'A New Hope' , there are only
two Jedi (Obi-Wan and Yoda)
and two Sith (Palpatine and Vader)
thus The Force is being used equally in both Light and Dark capacities.
👍: 0 ⏩: 0
| Next =>